niedziela, 27 grudnia 2009

Święta ok.

Zawsze narzekałam na święta. Nic oryginalnego. Wszyscy albo kochają święta albo ich nie znoszą. Ja zawsze uważałam święta za męczarnie, przymusowe siedzenie w domu, jedzenie nadmierne, ospałość pomieszaną ze sztucznością i udawaniem oraz napiętymi nerwami. Od paru lat jednak naprawdę lubię ten okres. Po pierwsze światełka ożywiają szarą o tej porze roku Polskę, nieco zmniejszając przygnębienie. Po drugie przymusowe siedzenie w domu sprzyja wypływaniu brudów, co z kolei sprzyja praniu i sprzątaniu.. Oczywiście nie mówię o posadzce.

piątek, 25 grudnia 2009

Karpie i inne zwierzęta

Słuchałam sobie wczoraj Antyradio, a tu o karpiach biednych. I jakaś pani w studio mówi, że ona to jest w porządku, bo martwego kupiła, tak jak mięso w mięsnym, już gotowe do przetworzenia na patelni. Nie męczy zwierząt, bo nie przynosi w reklamówce żywej świnki przecież, ani żywej krówki do domu i tak samo powinno się robić z karpiami. No ciekawe, że taka pani, która tak się martwi losem zwierząt, nie natknęła się na żaden reportaż z rzeźni. Jak to zwierzęta po parę dni w strasznych warunkach czekają na śmierć. I one dobrze wiedzą na co czekają.
Jem mięso i jak powiedział Miłek, obciążam tym swoją karmę. Nie mogę przez to wzbić się na inne poziomy świadomości. Obciążenie czuję od dawna, ale jednak głód jest silniejszy i żadne warzywa nie potrafią go zabić.

niedziela, 20 grudnia 2009

To też dotarło, ale tylko wkurzyło. Lepiej, żeby w ogóle nie dotarło.

Niedawno wzięłam udział w konkursie w którym można było wygrać bilety na koncert off festiwalu, który był 17 grudnia. No i o dziwo wygrałam, tylko że kurier przyniósł mi je w dzień koncertu o 21:30 (swoją drogą długo pracują). Inną sprawą jest to, że ten list otworzyłam dopiero na drugi dzień, bo akurat kładłam dzieci spać jak przyszedł ten kurier. Nawet jak bym nie mogła to przecież bym komuś dała, cholera. To chyba pierwsza taka wygrana moja..

Dotarło.

Ale numer. Rzadko odpalam naszą klasę, ale dzisiaj dostałam wiadomość, no i przy okazji spojrzałam na swój profil, znaczy nie w lustrze, a na stronie naszej klasy. I co widzę? Mnóstwo życzeń urodzinowych, a urodziny miałam we wrześniu.. Chciałam zatem z opóźnieniem podziękować:
Marysi - za tak dużo szczęścia, Monice - za całe serce, mojemu kuzynowi, Krzyśkowi - za zdrowie (skoro mam żyć sto lat, to będzie mi potrzebne), Gołębiowi - za wszystko, Rafałowi za cyfrowe kwiatki na dzień kobiet i przy okazji za przypomnienie że jestem kobietą.
Jestem wzruszona.

piątek, 11 grudnia 2009

Śmierć

Mikołaj zbudował z klocków jakiegoś robota-potwora i powiedział, że on zabija złych ludzi. Spytałam skąd on wie, że ktoś jest zły czy dobry? Powiedział, że normalnie, podchodzi i pyta czy jesteś zły czy dobry. Jak zły to zabija, jak dobry to nie. Powiedziałam, żeby uważał z tym zabijaniem, bo jak ktoś nie żyje to już na zawsze i trzeba go zakopać w ziemi. Bardzo się zdziwił z tym zakopywaniem. Spytałam czy widzi, żeby nieżywi ludzie leżeli tacy nieżywi? Nie mógł zrozumieć, po co do ziemi. Powiedziałam, że po to, żeby urosła na nim trawa. I że wszyscy tak mamy, trochę żyjemy a potem umieramy. Zerżnęłam z tą trawą z "Króla lwa".

Garapa

Cały czas chodzi mi po głowie ten film. Faceci w tych rodzinach byli zupełnie bezradni. Jeden to alkoholik - świr, drugi przez większość czasu siedzi na ganku ze smutną miną i czeka na deszcz, bo wszystko mu usycha, trzeci jakoś też się nie ogarnia, chociaż ma jedenaścioro dzieci, więc coś tam ogarnia.. Mówi że to dopust boży, te dzieci. Tomek powiedział że ewolucja eliminuje słabsze geny, te które sobie nie potrafią poradzić. No ale ewolucja doprowadziła też do rozrostu mózgu, kultury, humanizmu, no i jakoś nie potrafię dojść do siebie jak widzę te głodne dzieci. Bo ciągle niestety je widzę. Film się skończył i wszyscy wreszcie mogliśmy przestać oglądać tą straszną historię. Jeszcze pewnie parę dni posiedzi to w mojej głowie, ale oni tak chyba już będą mieli codziennie. Od rana do wieczora. Nie wiem jak oni to znoszą, chyba są jednak silni.

środa, 9 grudnia 2009

Garapa

Dzisiaj widziałam najsmutniejszą rzecz w życiu. Nie była to rzecz, tylko głodne brazylijskie dzieci karmione głównie wodą z cukrem. Widziałam to na filmie pt. Garapa. Garapa to właśnie woda z cukrem, która nie pozwala im umrzeć z głodu. Nie posiada jednak żadnych wartości odżywczych. Niestety jest to film dokumentalny.
Problem jest skomplikowany, ich rodzice niezaradni totalnie. Właściwie to można się na nich wkurzać, że nic z tym nie potrafią zrobić. Dostają trochę od państwa, ale nie wystarcza im to. Sami nie potrafią więcej zdobyć. Trzeba by ich chyba jeszcze raz, inaczej wychować. Albo jakoś zmobilizować, edukować. Cholera wie. Państwo daje im cukier i trochę jedzenia, żeby nie umarli. Są chronicznie niedożywieni, ale nie umierają od razu. Widok tych dzieci to jeden wielki smutek.

czwartek, 3 grudnia 2009

Brudne marchewki poproszę.

Spytałam się dzisiaj w zieleniaku czy są brudne marchewki, bo ciocia koleżanki pracowała w wytwórni warzyw i mówiła, że warzywa myje się domestosem. Pan zieleniakowy potwierdził te doniesienia, z tym że powiedział że myje się je jakąś chemią , której nazwy nie zapamiętałam ale miała coś wspólnego ze stacjami paliw. Czasem jednak mogą być myte w maszynach z obracającymi się szczotkami i wtedy wodą. Powiedział, że na giełdzie są brudne warzywa, ale nie bierze ich, bo nie schodzą.

Znudziło mi się

Po miesiącu chodzenia za Polą z nocnikiem, prania zasikanych i zasranych majtek, rajtuzek i spodni, nie widząc żadnej współpracy z jej strony, wymiękam i zakładam pieluchę. A kolega mówił mi, że jego córka, która jest w tym samym wieku co Pola, dwa tygodnie się odzwyczajała od pieluch w żłobku.. Może jednak Pola nie będzie geniuszem..

poniedziałek, 30 listopada 2009

Andrzejki w przedszkolu

Było wróżenie. Mikołajowi wyszło że będzie weterynarzem, Poli, że będzie słynną piosenkarką, a mnie czeka podróż i przeprowadzka.

Powikłania po grypie..

Najpierw zapaliło mi się ucho, potem gaszenie było chyba obfite, bo zalało się zupełnie i teraz nic na nie prawie nie słyszę. Jest to trochę irytujące.

sobota, 21 listopada 2009

Pediatra w przychodni

Wczoraj byłam u lekarza z Mikołajem bo miał wysoką gorączkę, dalej zresztą ma i lekarka powiedziała że to jakiś wirus i żeby siedzieć w domu i i leczyć się domowymi sposobami. Spytałam czy nie przypadkiem słynny wirus NH-cośtam, a ona na to że nie. Spytałam czy on jest rzeczywiście taki groźny, powiedziała, że tak, szczególnie dla dzieci. Spytałam jakie są objawy, powiedziała, że takie same. Skąd więc wiadomo, że to nie to, a pani doktor powiedziała, że nie bo nie miał kontaktu. Nie spytała mnie czy nie wróciłam z dlekiej podróży ani o nic wogóle nie spytała. Jasnowidzka czy co?

piątek, 20 listopada 2009

Eksperyment nocnikowy pod znakiem zapytania.

Ręce mi opadają. Już ponad dwa tygodnie trwa oduczanie Poli sikania gdzie popadnie, a ona zupełnie nie zwraca uwagi na to gdzie sika. Jedyny postęp polega na tym, że już nie protestuje, gdy jej podstawię nocnik, tylko siada, choć nie zawsze efektywnie. Nie ma jednak mowy o tym, żeby sama na to wpadła. Miewam czasem myśli że to nie ma sensu, przecież i tak kiedyś się nauczy - dorośli nie chodzą z pampersami - jak to kiedyś powiedziała mi Sasza.

wtorek, 17 listopada 2009

Bank na całe życie.

Przejrzałam harmonogram spłat kredytu mieszkaniowego. Ostatnia rata ma zostać spłacona 15 stycznia 2038 roku. Będę wtedy miała 60 lat, mój mąż 61. Pola będzie miała dokładnie tyle lat ile teraz ja. Może być już więc mamą i miewać stany depresyjne. Mikołaj będzie starszy niż teraz jego tata. Nie mogę więcej pisać, bo boli mnie brzuch od śmiechu. Ogłaszam jeszcze, że 15 stycznia 2038 roku zapraszamy na imprezę.

poniedziałek, 16 listopada 2009

Zmiana fryzurki

Wieczorem Pola powiedziała, że "cieba ocinać". Obcięłam więc trochę, a ona popatrzyła w lustro i powiedziała, że jeszcze. Tak długo mnie namawiała do tego fryzjerstwa, że teraz będę musiała ją ubierać w sukienki, żeby nie mówili do niej "chłopczyku".

Ala od kotów.

Poniedziałek w naszej kamienicy, jak się okazało, też był pełen zdarzeń. Właściwie to tym razem jedno ale wielkie. Paliło się mieszkanie mojej sąsiadki Ali. Ponieważ Ali nie było, jej stado kotów prawie się zaczadziło. Teraz cztery z nich są na obserwacji, być może pod kroplówką, a Ala w mieszkaniu na wpół spalonym, na wpół zalanym, bez ogrzewania i z wybitą przez strażaków szybą. Cały dzień chodziłam jak sparaliżowana i dopiero wieczorem udało mi się pójść do niej z jakimś wsparciem. Powiedziała, że tylko jedna osoba do niej zajrzała oprócz mnie. Ludzie nie lubią kotów, bo one chodzą po samochodach i robią dużo smrodu. Szczególnie w lecie bywa ciężko. Większość sąsiadów uważa ją za niewygodnego dziwaka. Może wydaje im się, że ona się zamienia w kota. Może nawet by chciała to zrobić, bo chyba woli zwierzęta od ludzi.
Nie mam pomysłu, gdzie można znaleźć szklarza, który wstawi jej szybę charytatywnie. Cały czas mam nadzieję, że sąsiedzi się jednak zlitują i zrobią zrzutę na okno.

niedziela, 15 listopada 2009

Niedzielny poranek na Targowej. Widok z trzeciego piętra na studnię naszej kamienicy.

Piętro trzecie - starsza pani karmi gołębie siedzące ciągle na jej parapecie. Gdy długo nie wygląda dobijają się do niej i zaglądają w szpary między firankami. Piętro drugie - brak oznak życia (zasłonięte okna jakąś przybrudzoną szmatą, na balkonie doniczki z ziemią i zaschniętymi roślinami. Piętro trzecie - zawsze czysto, flaga biało-czerwona wystawiona na balkon. Półpiętro (schody) - coś się zaświeciło - to płomień. Widzę dwie zakapturzone osoby, jedna to chyba dziewczyna. Mają rozłożone różne przedmioty na parapecie. Podgrzewają coś na łyżce, potem wyciąga strzykawkę. Odpakowuje - nowa. Ona (może on, nie wiem) dostaje strzała w rękę i wychodzi. Koleś jeszcze trochę się krząta, strzał, wychodzi. Pani z trzeciego piętra uśmiecha się, mówimy sobie dzień dobry. Odchodzę od okna. Pada deszcz, ale i tak wyjdę z domu. Pola ma parasolkę różową w kropki, a Mikołaj żółtą. Będzie miło..

piątek, 13 listopada 2009

Już w grudniu Libera będzie w Zachęcie

Wczoraj kąpałam się z Polą, a że postanowiłam ogolić sobie nogi. Pola była tym bardzo zainteresowana. Powiedziała, że ma malutkie włosy ale też chce się tak drapać.
Dzisiaj obejrzałam film "Jak tresuje się dziewczynki" Zbigniewa Libery.

W pewnym wywiadzie powiedział:
"Dla mnie był to fenomenalny przykład procesów, których oczywistości jesteśmy świadomi, ale których zazwyczaj nie dostrzegamy, jakby nie zdajemy sobie sprawy z ich obecności w naszym życiu".
Nie jesteśmy chyba w stanie wyznaczyć granicy między tym co naturalne, a tym co wyuczone.

Jest nadzieja

Właśnie przeczytałam dobrego niusa w Wyborczej: kryzys w Europie podobno się kończy. Nie przekłada się to jak na razie na moje telefony za pracą.

wtorek, 10 listopada 2009

Uległam. A może poległam.

Wszystko powinniśmy robić świadomie. Narzekać też. Kiedyś lubiłam jesień, ale odkąd Tomek co roku we wrześniu zaczyna swoją żałosną symfonię, to nawet uwierzyłam w to, że jest źle. A było tak miło, spadające liście działały na mnie inspirująco. Już nie.

Eksperyment nocnikowy. C. d.

Pola nie specjalnie robi sobie coś z tego że nie nosi pieluch. Zachowuje się jakby dalej je nosiła. Jest tylko taki malutki postępik - przestała (czasem przynajmniej) protestować, gdy proponuję żeby usiadła na nocnik. Nie wiele jednak w tym nocniku ląduje jak na razie. Zdecydowana większość nadal w majtkach, spodniach i na podłodze. No i jak pytam co to jest, to mówi, że to nie ona tylko Mikołaj. Hmm..

Przyszła Tosia

Tosia narysowała przed chwilą kwiatki. Jeden z nich był czerwony i Mikołaj powiedział że to w takim razie na pewno mak. A Tosia powiedziała, że nie żaden mak tylko oktawian, a ten następny to etawian, kolejny - atawian, a różowy to pitawian.
Potem bawili się w dom i Tosia urodziła Mikołajowi dziecko..

Miasto jest sztuczne.

Ludzie w mieście odsuwają myśl o przemijaniu i śmierci. Wczoraj wywieźli z Targowej wielką ciężarówkę brązowych, martwych liści. Nawet te z trawnika zabrali. Robili to bardzo sprawnie późnym wieczorem. No i przecież użyźniłyby trochę ziemię tym biednym drzewom. Tęsknię za bardziej naturalnym miejscem, jakaś wieś może..

piątek, 6 listopada 2009

Nowy gatunek w naszym domu.

Pojawił się u nas niedawno. Niewielkie ( jak na razie) pajączki z chudymi nogami. Jest ich parę w różnych miejscach. Nie robią klasycznych kółek pajęczynowych tylko takie nitki pomiędzy ścianami. Zdają się nas nie zauważać, albo lubią ryzyko - zupełnie się nie ukrywają. Jakoś te chude wydają mi się przyjemniejsze niż te grube, co to osiedliły się u nas wcześniej.

Jest postęp malutki

Dzisiaj mój eksperyment został zawieszony. Nie było mnie w domu prawie cały dzień. Tomek złamał się i założył Poli pieluchę. Gdy tylko przyszłam, ściągnęłam pieluchę, no i za pół godziny była kałuża. Pola popatrzyła na mokrą podłogę, pobiegła do łazienki mając na ustach „trzeba powycierać”.. no i powycierała. Cudownie :)

czwartek, 5 listopada 2009

Zapalenie ucha

Postanowiłam skorzystać z faktu, że Pola musi siedzieć w domu przez najbliższe dni i nauczyć ją sikania do nocnika. Polega to na niezakładniu pieluchy i częstym pokazywaniu gdzie trzeba zrobić siusiu. Dzisiejszy bilans to 6 par zasikanych spodni, 2 pary rajtuzek i jeden sik bezpośrednio na podłogę. Do nocnika wpadło parę kropelek siku i mały bobek. 2 lata, nieźle mówi, a tego nie może skumać. Albo nie chce, bo jak spytalam gdzie trzeba zrobić kupkę i siusiu, to powiedziała że na łóżko albo na stół...

poniedziałek, 2 listopada 2009

Odkryłam cudowny lek...

Wczoraj wieczorem Mikołaj, przeskakując z kanapy na fotel, spadł na podłogę na czubek głowy. Strasznie płakał. Powiedział, że boli go głowa i plecy, i że nie może chodzić. Wszelkie próby namawiania go do chodzenia zawodziły. Stawiałam go na nogach, a on osuwał się na podłogę. Już wyobrażałam sobie - neurologia, rehabilitacja, wózek inwalidzki i wtedy powiedziałam, że jak przejdzie przez pokój to dostanie czekoladę. No i przeszedł. Parę razy. Potem zjadł dwie kostki wedlowskiej gorzkiej, a dzisiaj poszedł do przedszkola. Jak widać czekolada ma moc uzdrawiania. Nie wiadomo co jeszcze może wyleczyć...

poniedziałek, 26 października 2009

Zagięcia czasu?

To nie prawda że każdy dzień jest tak samo długi. Mam wrażenie, że niektóre dni są o parę godzin dłuższe od tych, które wydają mi się o parę godzin krótsze od tych dłuższych.

sobota, 24 października 2009

Zmęczona pozytywnie

Dużo bardziej wolę robić reportaż niż formy fabularne, bo robiąc reportaż można w jeden dzień mieć dużo materiału. A tak to dzisiaj trzy ujęcia, a jeżdżenia, wożenia, przygotowania - cały dzień prawie zleciał i wszystko w biegu...

piątek, 23 października 2009

Sposób na kryzys.

Cały dzień spędziłam w domu. Ponieważ raczej nie kupuję przez internet, nie wydałam żadnych pieniędzy.

czwartek, 22 października 2009

Wieczór na Ząbkowskiej

Miłek powiedział że świat składa się z kwarków, które w pewnym polu raz się pojawiają a raz znikają, w jednym miejscu znikają, a w innym się pojawiają. I że są zupełnie nieprzewidywalne. Jacek powiedział najlepsze jest to, że materia ma strukturę fali. Dzieci były głodne, więc zrobiłam im kanapki.

Równowaga

Powiedziałam Ani, że dobrze na mnie wpływa, bo odkąd poznałam ją to prawie nie krzyczę na dzieci. Ania powiedziała, że ona za to ostatnio krzyczy więcej, to znaczy w ogóle zdarza jej się krzyczeć.

piątek, 16 października 2009

Zima zaskoczyła mnie totalnie.

Przystosowanie do zimy nie jet takie łatwe. Nawet w dzisiejszych czasach trzeba włożyć w to sporo wysiłku. Dwa dni szperania w ciuchach , wygrzebywania ciepłych butów, kurtek, swetrów, uszczelnianie okien i ciągłe picie ciepłego. Dopiero dzisiaj udało mi się odetchnąć i skupić na czymś innym. Herbatę rozgrzewającą piję nadal (goździki, cynamon imbir...)

wtorek, 13 października 2009

Na nadwagę miłość.

Usłyszałam w radio, że czasem jemy za dużo, żeby zrekompensować sobie brak miłości.

schizy, lęki a nie jasnowidztwo

Dzisiaj śniła mi się kobieta wypadająca z okna i lecąca prze parę pięter. Ja to w tym śnie niechcąco nagrałam kamerą. Trochę nieostro ale przeżycie to było wstrząsające. O 17:30 zadzwoniła Agnieszka i powiedziała mi że idzie oglądać jakieś mieszkanie w którym jest jakiś mężczyzna i żebym zapisała jego adres na wszelki wypadek. Gdyby nie zadzwoniła w ciągu 1,5 godziny to mam interweniować. Wtedy przypomniałam sobie swój sen. Na szczęście zadzwoniła.

wtorek, 6 października 2009

Zimowy sen

Ostatnio widziałam że niedźwiedzie przy Solidarności jeszcze nie śpią. Twardziele. Ja już ledwo chodzę. Właściwe to śpię na stojąco.

piątek, 2 października 2009

Wizja

Ostatnio pomyślałam sobie, że życie jest rzeką, a ludzie wokół tej rzeki żyją. I tak: jedni patrzą na wodę z daleka, inni podchodzą do brzegu, niektórzy moczą palec a nawet całą stopę. Zdarzają się tacy, którzy wchodzą do wody. Do kolan, do pasa. Są i tacy co decydują się popłynąć. Jedni tylko kawałek przy brzegu, ale znajdą się i tacy, co nurtem płyną. W nurcie niektórzy znajdują się niechcący, bo ich porywa jak się zagapią na coś. Są też tacy którzy toną.
Na początku pomyślałam że najlepiej jest płynąć nurtem, ale po chwili pomyślałam, że to wcale niekoniecznie. I w sumie to nie wiem.

Już to czuję. Wolność myśli...

Jak dzieci chorują to myśli i słowa i czyny i wszystko skupione są tylko i wyłącznie wokół nich. I to nie jest tylko i wyłącznie mój wybór. Raczej jest to wymóg, znaczy dzieci wymagają, egzekwują to w 100 procentach. Kiedy to się kończy, niewypowiedziane jest uczucie wolności jakie spływa na mamę. Pola wprawdzie nie wydobrzała ale jutro się uwalniam.. Cały dzień dzieci mają spędzić mają u Ani, a ja mam się skupić na filmie. Lepiej być nie może. I choć w życiu piękne są tylko chwile to czasem warto żyć. Oczywiście naciągam ten cytat. Kocham moje dzieci na maksa, ale uwielbiam od nich odpoczywać.

poniedziałek, 28 września 2009

Oczyszczanie

Dzisiaj śniło mi się wielkie sprzątanie. Mianowicie Tomek i jeszcze inni robili takie piece z szaf, telewizorów, samochodów, wrzucali tam wszystko, co ich zdaniem należy usunąć i spalali. Wysoka temperatura oczyszczała wszystko dookoła. Ja czułam że to dobrze robią, a jednak próbowałam uratować jak najwięcej gratów.

Ten, którego doceniono po paruset latach.

Dzisiaj urodziny Caravaggia. Od paru dni oglądam jego OBRAZY i czytam o jego życiu. Tak niespokojna dusza nie mogła zginąć, ciekawa jestem co się z nią dzieje teraz.

poniedziałek, 21 września 2009

Równowaga

Mikołaj na drzwiach do swojego pokoju napisał różne wzorki, szlaczki po obu stronach. Spytałam go co napisał z jednej strony, a on powiedział, że KAŻDEMU WOLNO WCHODZIĆ. Spytałam co jest napisane z drugiej, a on, że NIKOMU NIE WOLNO WCHODZIĆ. Wtedy spytałam, czy zatem wolno czy nie wolno wchodzić. Odpowiedział że CZASEM.

Przypadek

Dzisiaj rano zgubiłam 50 złotych. Może źle mi wydali, nie ważne. A wszystko przez to, że nie wypiłam wczoraj wina. Nie wierzycie to słuchajcie: wczoraj miałam urodziny i tak sobie pomyślałam, że wypadałoby jakieś wino wypić wieczorem. Tomek powiedział okej, ale ja niestety, zaatakowana przez jakiś podły wirus, zasnęłam szybciej niż dzieci. Gdyby wino zostało kupione, 100 złotych zostałoby rozmienione i rano na chleb bym wzięła drobne, a nie całą stówę... A ciekawe co by się wydarzyło, gdyby Tomek po to wino poszedł? Jest parę możliwych scenariuszy...
No ale o tym już Kieślowski zrobił film i nie tylko on zresztą.

środa, 16 września 2009

Edukacja

Dzisiaj w przedszkolu dzieci ćwiczyły rękę i rysowały kółka. Mikołaj narysował trochę kółek i potem je pokolorował. Pani jednak tego nie kazała robić, więc stwierdziła że Mikołaj musi jeszcze raz narysować kółka. Dziwne, bo przecież narysował je więc poćwiczył rękę, a potem poćwiczył znów, kolorując.. W domu powiedziałam mu żeby narysował te kółka, no i on narysował taki fajny rysunek - kółek tam nie było ale on powiedział że to jest cała rodzina kółek... Pani chodziło jednak o inny rysunek. Coś czuję że edukacja zbiorowa nie jest taka fajna.. Witkacego tata miał dużo racji zabraniając dziecku chodzić do szkoły. Twierdził że to zabija indywidualność i twórcze myśli.. Jak sama chodziłam do szkoły, to zupełnie nie miałam takiego wrażenia. Teraz jednak zaczynam to zauważać. Człowiek jednak mądrzeje z wiekiem.

niedziela, 13 września 2009

Jak spać to bez zabawek. Maks jedna!

Pola idąc na popołudniową drzemkę postanowiła zabrać ze sobą lwa, kota i misia. Po chwili jeszcze pobiegła po piłkę. Potem przez godzinę te zabawki przekładała z jednej strony na drugą i gnieździła się doprowadzając mnie do szału.

sobota, 12 września 2009

Spacery

Dzisiaj ok 19 w Parku Praskim trafiłam na koniec jakiejś imprezy. Leciała jeszcze muzyka ale w trakcie trzeciej piosenki nagle umilkła. Podszedł jeden nawalony gość i wyłączył. Powiedział ze chciałby Abbę. Nie chciał słuchać o żadnej odmowie. Po paru minutach powiedział że są już skończeni i żeby się tu więcej nie pokazywali, i że co za gówna puszczają. Powiedział, żeby wypierdalali i go nie wkurwiali i stał z niedopitym browarem nad całym sprzętem... Praska policja zadziałała i nic się nie wydarzyło. Nie wiem po co to piszę. Chyba tylko po to żeby nie pisać jakiego mam dzisiaj doła.

piątek, 11 września 2009

Na placu zabaw

Na Brzeskiej jest taki plac zabaw, który co parę miesięcy musi być odnawiany. No i właśnie jest teraz odnowiony. Wysypali pełno czystego piachu, który skutecznie pokrył wszystkie psie i ludzkie kupy. Wgląda ładnie i nie śmierdzi. Nie wszystkim miejscowym ten piasek przypadł jednak do gustu. Co się dziwić - nie lubią tu obcych, a obcy ten piach im nawieźli. Grupka mam, ciotek i babć, oraz dziadków i wujków na ławeczce popijając piwko, pomiędzy utyskiwaniem na piasek, po którym to nie da się nawet przejechać wózkiem (to uwaga do mnie kiedy próbowałam go koło nich przepchać - widzi pani co narobili..), dyskutowali o życiu płciowym swojej sąsiadki, a nawet dwóch. Jak to takie psują opinie wszystkim kobietom i że dzień dobry to lepiej im nie mówić. Ale w sumie to i tak Praga się zmienia, przynajmniej przy głównych ulicach..

wtorek, 8 września 2009

Pająki

Mikołaj powiedział ze babcia boi się pająków dlatego, że jak ją ugryzą, to może umrzeć. Powiedział że to dziwne, że taka duża i się tego boi, bo on się nie boi, a jest mały.

Jakoś strasznie się namnożyły u nas w domu pająki. Jeden rodzaj. Nie wiem co z nimi robić bo jakoś mi specjalnie nie przeszkadzają, tylko trochę niepokoją.

Jesienne zapasy.

Ostatnio jakoś więcej jem, co wiąże się z gromadzeniem się większej warstwy tkanki tłuszczowej. Zwierzęta tak też robią przed zimą, np. niedźwiedzie. Czyżby czekała nas surowa zima, a ja zasnę snem zimowym?

Senność. Jesienna?

Od paru dni piję przed usypianiem dzieci kawę albo yerbę, po czym zasypiam z nimi jak dziecko. Nawet jak zdarza mi się potem przebudzić, to niewiele jestem w stanie zrobić. Chodzę nieprzytomna.

Tomek powiedział, że nie powinno być zimy tylko wiosna lato i trochę jesieni ale tylko tej ciepłej. A ja powiedziałam, że lubię jak się zmieniają pory roku i jak czasem trzeba się owinąć ciepłym kocem. Powiedział, że bez sensu, bo lepiej jak grzeje słońce.
Mikołaj się cieszy, że zbliża się jesień. Oprócz Tomka wszyscy mamy jesienią urodziny.

piątek, 4 września 2009

Wszyscy chcą mieć tanio

Pola wczoraj w Barze Ząbkowskim nauczyła się nowego słowa: KOLEJKA. Dzisiaj utrwaliła je na zakupach w Biedronce.

czwartek, 3 września 2009

Pierwsze słowa po przebudzeniu

Mikołaja: 'Kiedy mogę iść do przedszkola?". A Poli: "Do balu na zupke".

niedziela, 30 sierpnia 2009

Pracować za pieniądze - to byłoby coś

Od jakiegoś czasu mamy strasznie mało pieniędzy. Mamy około 20 złotych na najbliższe parę dni. W tym całym kryzysie finansowym dowiedziałam się jednego - moje samopoczucie nie ma nic wspólnego z sytuacją finansową. Właściwie to zadziwia mnie spokój w mojej głowie w tej sytuacji. Dzisiaj miałam około 5 złotych i w parku pod drzewem znalazłam całą piątkę! Pomnożyłam więc swoje pieniądze dwukrotnie. I jak tu nie być dobrej myśli?

Mikołaj zaczął pytać..

Codziennie muszę odpowiadać na dziesiątki pytań. Najczęściej pyta: DLACZEGO? oraz CO TO ZNACZY? Dzisiaj np. spytał CO TO ZNACZY WYCHOWANIE. Spytał też co to znaczy DYSCYPLINA, PODSTAWA, JUTRO, PRZEDMIOT i czy drzewo to przedmiot.. Pytał też dlaczego tu jest taka GÓRA i czy my jesteśmy w górach i co to znaczy w górach. Gdy tak odpowiadam na te pytania, które najczęściej padają lawinowo, czuję się jak słownik języka polskiego albo encyklopedia.
Z dzisiejszych pytań najtrudniej mi poszło z WYCHOWANIEM. Powiedziałam że jest to uczenie dzieci tego jak powinny się zachowywać i co jest dobre, ale też pilnowanie ich i bawienie i w ogóle się poplątałam, a to przecież takie podstawowe pojęcie. Przynajmniej dla mnie teraz powinno być jasne. A jednak..

piątek, 28 sierpnia 2009

energia i cisza - miejsce doskonałe

Gdy się dziecko posadzi na foteliku przymocowanym do roweru, to rower zaczyna się dziwnie zachowywać. To dziecko się rusza i wychyla na różne strony i rower w tym momencie robi dokładnie to samo. Warto się jednak nauczyć tak jeździć, bo można łatwo wyjechać za miasto i pobyć trochę w miejscu w którym rzeka jest jeszcze czysta i w którym nie słychać samochodów, a tylko od czasu do czasu samoloty i to z bardzo, bardzo daleka. W przypadku Warszawy należy w tym celu zmierzać w kierunku mostu Siekierkowskiego, np. stroną praską i potem jeszcze dalej, wałem na południe, po czym w jakimś momencie skręcić w stronę Wisły. Wisła jest tam oddalona od tego wału o jakiś kilometr albo dwa, więc nadal należy jechać ale już jest super. Łąki i pola, i lasy, i w końcu rzeka, i plaże na prawdę czyste...

czwartek, 27 sierpnia 2009

Oszczędzamy. A raczej zdobywamy żywność.

Właśnie zrobiłam pierwszy dżem w moim życiu. Najpierw znaleźliśmy opuszczone działki na których jest pełno drzew węgierkowych. Połowa spleśniała albo robaczywa ale reszta spoko. Myślę że jest niezły ten dżem, zobaczymy czy się nie zepsuje w słoikach. Powinnam je jeszcze zagotować, czyli fachowo mówiąc spasteryzować, ale to olałam. W końcu jest 3:26. Fajnie było robić ten dżem. Przeczytałam jedną czwartą książki o Monecie w trakcie gotowania śliwek.

sobota, 22 sierpnia 2009

Skomplikowany albo absurdalny. Sama nie wiem.

Mikołaj ma tak, że jak jest głodny to przeważnie nie mówi, że jest głodny i chciałby coś zjeść, tylko zachowuje się dziwnie. Np. jest okropnie marudny, smutny, płaczliwy lub agresywny. Jedynie agresję potrafię tu logicznie wytłumaczyć. Smutkiem i marudzeniem raczej trudno zdobyć pożywienie. Czasem obawiam się jak on sobie w życiu poradzi.

piątek, 21 sierpnia 2009

Najbardziej to lubię moją bibliotekę, bo tam jest dużo malarzy. Dwa dni temu wypożyczyłam trzech: Tetmajera, Witkacego i Moneta. Więc jest jednak trochę atrakcji w moim życiu.

wakacje zbyt krótkie

Od jakiś dwóch tygodni znów wykonuję ciągle te same czynności i jestem 24 na dobę z dziećmi. Szybko przeszło mi to dobre samopoczucie wakacyjne. Takie miałam krótkie wakacje od dzieci, że już wolę jak nie ma wakacji i Mikołaj chodzi do przedszkola... Niedobra mama :(

kryzys..

Ostatnio jak podpisywałam wniosek o wydanie karty kredytowej, czułam się jakbym podpisywała jakiś wyrok. Później mama przez telefon powiedziała "o boże!" no i mam doła trochę a trochę też się boję..

Nawet nasz internet przeżywa kryzys. Przekroczyliśmy jakiś cholerny limit i prawie nie chodzi.

sobota, 15 sierpnia 2009

Praktyczni faceci.

Dzisiaj zadzwoniła do mnie koleżanka i długo z nią rozmawiałam. Pod koniec rozmowy powiedziałam jej, że nie umiem gotować fasoli, bo boli mnie po mniej brzuch, a jak zjem w barze to mnie nie boli. No a teraz mnie właśnie boli. Później, jak skończyłam, Tomek powiedział, że tylko baby tak mogą - przez komórkę o fasoli..

To się dziewczynom spodoba

Obcięłam dzisiaj Poli włosy. Niedużo, tylko troszkę, może centymetr. Gdy wyszliśmy na dwór Mikołaj zapytał mnie dlaczego ona ma krótkie włosy. Podobno faceci zwykle tego nie zauważają.

czwartek, 13 sierpnia 2009

Jeszcze o hałasie

Samochody to głośne maszyny. Ściany budynków potrafią dodatkowo przez odbicia i nałożenia fal ten dźwięk jeszcze wzmocnić. Zwizualizowało mi się to w Wilnie, gdy szłam z Tomkiem cichą, bardzo wąską uliczką, wzdłuż której, po obu stronach stały dwa rzędy kamienic. W pewnym momencie pojawił się za nami dźwięk. Rósł i rósł i rósł aż urósł do niewiarygodnej wielkości, po czym zaczął maleć aż zniknął. To był oczywiście samochód.
Myślę że takie wakacje na kajaku mogą mieć sens jeśli ktoś chce zregenerować sobie słuch - nie ma tam samochodów ani żadnych innych głośnych maszyn. Niestety muszę znów trochę przytępieć słuchowo, bo inaczej nie wytrzymam w Warszawie.

środa, 12 sierpnia 2009

Zakłócenia

Aktualnie najbardziej mi przeszkadza w Warszawie hałas samochodów i jak zawsze spaliny. Wakacje na Suwalszczyźnie i nad morzem wzmocniły to uczucie.

Funkcje mamy - oczami pięciolatka

Dzisiaj spytałam Mikołaja: do czego służy mama? Powiedział że do gotowania. Zaczęłam więc dopytywać do czego jeszcze. Powiedział że jeszcze do mycia naczyń, pracownia i do robienia zdjęć. Ucieszyłam się że nie powiedział, że do krzyczenia, ale żałowałam że nie powiedział, że do czytania.

wtorek, 11 sierpnia 2009

Pytania egzystencjanle

Czytam teraz dwie autobiografie. Jedna Artura Rubinsteina, druga pewnego jasnowidza o nazwisku Mustafa. Obydwoje część życia spędzili w Warszawie ale to chyba jedyne co ich łączy. Zastanawiam się jak to jest że jeden prowadzi życie w tak zwanych wyższych sferach (cudowne zresztą) a drugi ledwo wychodzi z rynsztoka. Czy na to ma się jakiś wpływ? Na przykład pracuje się na to z pokolenia na pokolenie czy może totalny przypadek..

niedziela, 9 sierpnia 2009

Nasz dom nie sprzyja życiu małżeńskiemu, przynajmniej naszemu. Przeważnie każdy robi coś innego. Na przykład Tomek śpi, a ja siedzę przed komputerem. Często jest też na odwrót. Żeby coś robić razem musimy wyjeżdżać. Najbardziej odmiennie było na kajakach, bo całymi dniami robiliśmy obydwoje to samo.
Dzisiaj śniło mi się, że ucieka mi ważny pociąg i muszę kolejny dzień przesiedzieć w miejscu, w którym nie mogę robić prawie nic. Czyli kolejny zmarnowany dzień, a wszystko to moja wina, bo dokładnie wiedziałam, że zaraz będzie ten pociąg.
Tomkowi natomiast, który spał o kilkanaście centymetrów ode mnie śniło się że jest nad jakimś brzegiem, ma rozłożonych parę wędek i wyciąga nimi z wody ryby - jedna po drugiej.

piątek, 7 sierpnia 2009

Masakra

Lądowanie w Warszawie miałam raczej twarde. W gabinecie dentystycznym z krzyczącym z bólu Mikołajem. Jest już wieczór i wszyscy o tym koszmarze zapomnieli. Ja też próbuję.

środa, 5 sierpnia 2009

Gościnnie u mamy

Dzisiaj z mamą lepiłam pierogi. Nie mogę zrozumieć poświęcenia paru godzin dziennie na przygotowaniu jedzenia. Pierogi to już lekka przesada.
O dziwo pierogi są jednym z tańszych dań w polskich barach. Praca jest tania.

poniedziałek, 3 sierpnia 2009

Koniec wolności

Ja to wiem jak przedłużyć sobie wakacje. Jechałam nocnym pociągiem po dzieci i jak się już zbliżałam do Bolesławca ok 7 rano, przysnęłam i wylądowałam w wiosce o nazwie Zebrzydowa. Miałam 20 minut to pociągu powrotnego i 10 minut drogi z powrotem. Dodając jeszcze 10 od Bolesławca do Zebrzydowej to zyskałam 40 minut wakacji.

sobota, 1 sierpnia 2009

Litwo... część druga

Litwa nie jest egzotyczna. Przynajmniej wybrzeże Bałtyku i parę miast które widziałam. Najdziwniej było w Trokach na ulicy Karaimów, którzy pochodzą od Tatarów ale ich wyznanie to odłam Judaizmu. Mieszkają w małych, drewnianych, kolorowych domkach które mają trzy okna od ulicy. Jedno dla boga, drugie dla Witolda a trzecie dla domowników. Nieźle gotują. Na tej ulicy jest dużo barów i pachnie jedzeniem.

Litwa jest nowoczesna, ale jest też pod pewnym względem dzika. Nigdzie nie ma barierek wszędzie można wchodzić. Np na wydmy. Ludzie mają luz, gorzej z pieskami które np. na wydmy nie mogą.
Zdziwiły mnie też studnie i porty - takie gdzie można łatwo wpaść i się utopić - zupełnie nie zabezpieczone głębokie otchłanie. Chyba mam lekką paranoję..

czwartek, 30 lipca 2009

Litwo ojczyzno...

Jestesmy od paru dni na Litwie, a nauczylam sie tylko 4 slow po litewsku: alus, laba diena, zuvis, aciu. Bardzo dziwny jezyk. Dzisiaj bylismy na samym koncu tego pieknego kraju. Znaczy jednym z koncow. Byl to najpiekniejszy koniec na swiecie. Mierzeja kuronska. Odlot. Jeszcze wino na plazy i jutro do Polski.

piątek, 24 lipca 2009

kazdy ma swoje miejsce

"Samotni rybacy, ktorzy wierza, ze ryby najlepiej chwytaja w czasie przyplywu, opuszczali swoje stanowiska na skalach, ustepujac miejsca tym, ktorzy wierza, ze najlepsza pora jest odplyw."
John Steinbeck 'Tortilla Flat'

Ma swoja bajke..

Dzisiaj rozmawialam z Mikolajem przez telefon i powiedzial mi ze jest fajnie bo babcia przykleila do drzwi obrazek Tomka - lokomotywy.

Co robimy...

Na wakacjach wykonuje sie inne czynnosci niz zazwyczaj. Np. przez trzy dni ogladalam filmy w Bialymstoku a pozniej przez trzy dni plynelam kajakiem Czarna Hancza. Jeszcze rozkladanie namiotu, rozpalanie ogniska mycie sie w rzece albo w jeziorze. Najbardziej niecodzinny jest ten luz - nie trzeba nikogo karmic, zabawiac, usypiac.. Reszta podobnie - picie piwa, poznawanie ludzi.

środa, 15 lipca 2009

Wrocław Główny pełny ksiązek

Na dworcu we Wrocławiu moze być miło. Całą noc mozna kupować ksiązki w przejściu bocznym. Kupiłam 4: Rubinsteina, 'Pamiętnik jasnowidza', opowiadania Kornela Filipowicza, bo miałam kiedyś polonistę, który się tak nazywał i 'Pamiętnik z Iowa' - bo Kapuściński napisał że to najważniejsza ksiązka o Ameryce w Polsce. Jest też internet. Tylko nie mozna pisać 'z' z kropką bo się wszystko kasuje.

SAMA

Za 27 minut mam pociąg. Pierwszy raz odkąd urodziłam Polę będę bez dzieci. Czekają mnie mistyczne 3 tygodnie.

wtorek, 14 lipca 2009

Trasa Warszawa-Bolesławiec

Wczoraj spędziłam cały dzień w pociągu. Przywiozłam dzieci do mojej mamy i po drodze dosiadła się teściowa. Dzieci zostają, a ja jadę. Jest 2:2 więc sobie poradzą. Dwie babcie i dwójka dzieci.
W pociągu było naprawdę miło. Jeśli ktoś się waha czy mieć drugie dziecko to zdecydowanie polecam żeby mieć. Jak już się ma jedno, bo jeżeli ktoś by zapytał czy w ogóle mieć to już inna sprawa.. I żeby różnica wieku była jak najmniejsza. Dzieci bawiły się w przedziale a ja przeczytałam prawie całą książkę o Gauginie. Piękne te jego obrazy. Zastanawiające są te jego związki z 13-letnimi Polinezyjkami. Ale pewnie tam szybciej dziewczyny dorastają. W końcu na Thaiti jest więcej słońca niż w Europie.

niedziela, 12 lipca 2009

UFO

Okazało się że od jakiegoś czasu, od paru lat albo i dłużej Warszawę obserwuje jakieś UFO. Pojawia się to tu to tam. Jest gość który zbiera te doniesienia. Przeczytałam o tym tu : http://miasta.gazeta.pl/warszawa/1,34889,6806273,Czy_nad_Warszawa_lata_UFO_.html?as=1&ias=2&startsz=x
Trzeba patrzeć częściej na niebo może się też zobaczy.
Najbardziej mi się spodobało stwierdzenie, że za parę lat na pewno dojdzie do spotkania z pasażerami tych spodków.

piątek, 10 lipca 2009

Wernisaż i sfrustrowana mama

Wczoraj miałam w domu wernisaż. Andrzej podarował nam dwa wielkie obrazy. Na jednym jest Chaplin a na drugim Keaton. Dziękujemy Andrzeju! Są na naprawdę fajne. Wypite oczywiście zosało wino jak na porządnym wernisażu. Andrzej ma fajną stronę: www.aristoss.p


Teraz jednak muszę wyjść z domu bo albo rozwalę meble albo będę się wyżywać na dzieciach. A przy innych to nie wypada więc wychodzę.

Spytałam Mikołaja czy jestem dobra mamą czy złą. Powiedział że dobrą, bo przeprosiłam. To prawda. Powiedziałam im, że jestem nie w sosie i że przepraszam, że się tak wściekam.

Na szczęście już za parę dni jadę do mamy i tam zostawię dzieci na jakiś miesiąc mam nadzieję. To dla mnie wybawienie chyba.

wtorek, 7 lipca 2009

Mały krok do przodu.

Mamy nie powinny mieć żadnych ambicji twórczych. Przy tych małych stworach i tak się nie da nic zrobić, więc próby zrobienia czegokolwiek rodzą tylko frustrację. Nie słuchając tego głosu rozsądku pracuję nad zdjęciami w nocy. Jest już czwarta więc jutro będzie ciężko.

środa, 1 lipca 2009

Vincent van Gogh:

... jestem bardzo niezadowolony z mojej pracy i pocieszam się tylko tym, co mówią ludzie doświadczeni: że trzeba malować przez dziesięć lat na darmo. To co zrobiłem, to tylko dziesięć lat tych nieszczęsnych i chybionych studiów. Ale teraz może przyjść lepszy okres.

Pierwszy dzień wakacji

Mikołaj na placu zabaw kręcił się na takim metalowym bączku. Tak się wkręcił, że potem bolała go głowa, wymiotował i zasnął w połowie drogi z parku. Musiałam więc Polę nieść na rękach, gdyż zajął cały wózek... Cóż za miły wypoczynkowy spacer.

wtorek, 30 czerwca 2009

Człowiek się przyzwyczaja

Już w kwietniu Mikołaj zaczął mi zadawać pytanie: Mamo, a kiedy będą wakacje? Pytał o to prawie codziennie. Wkurzające, ale odpowiadałam.. Jakiś tydzień temu przestał pytać, więc ja pociągnęłam odliczanie: Mikołaj, a wiesz, że jeszcze siedem dni, a potem sobota i niedziela i jeszcze dwa dni i będą wakacje?!

sobota, 27 czerwca 2009

Komputerowe kołopoty się skończą. Mam nadzieję.

Po 150-ciu próbach zainstalowania czegokolwiek na naszym komputerze, Tomek stwierdził, że trzeba się rozejrzeć za nowym, znaczy dla nas nowy. Okazało się że kupił za 230 złotych dwa razy szybszy niż ten, co mieliśmy do tej pory. Niewiarygodna ta cena.

W Wiśle dużo wody. Oby nie było powodzi..

Okazuje się, że taplanie kijkiem w rzece i rzucanie do niej kamieniami może być fascynującym zajęciem na 2 godziny...
To lato jest wyjątkowo mokre. Codziennie albo mokniemy przez deszcz albo jak dzisiaj przez rzekę.

Czy bez komputera jest inaczej?

Więcej śpię i czytam, ale też jestem bardziej nerwowa. Ostatnio parę razy wyobrażałam sobie, że rozwalam meble, łamię krzesła i wyrzucam to wszystko przez balkon. Jest to trochę niepokojące, bo nie wiem kiedy niektórzy zaczynają tak działać. Może wcześniej też sobie to tylko wyobrażają.

Zepsuł się nam komputer

Już chyba z dwa tygodnie praca stoi, już nawet nie raczkuje...

piątek, 26 czerwca 2009

Umarł Michale Jackson

Gdy wróciłam z zakupów, Tomek powiedział, że Mickel Jackson umarł. Zamurowało mnie. Jak to tak, myślałam, że on nie umrze. Tak się poczułam jakby kawałek mojej młodości umarło.

czwartek, 18 czerwca 2009

Zapach

Dostałam wczoraj całą torbę kwiatków jaśminowych z Pryszczowej Góry. Po dwóch godzinach nie wytrzymałam i wyniosłam je na balkon. Herbata za to była dobra - zielona, garść kwiatków i trochę imbiru.

wtorek, 16 czerwca 2009

W promieniu 500 metrów od domu

Obiecałam sobie że nie będę robiła zdjęć przez parę dni ale one same przychodzą, nic nie mogę na to poradzić.

poniedziałek, 15 czerwca 2009

Wykrakał

Wczoraj Mikołaj spytał mnie czy juto będzie już poniedziałek i trzeba do przedszkola. Powiedziałam że tak. On na to, że on będzie jutro smutny i będzie mocno kaszlał i będzie musiał zostać w domu.
Został w domu bo miał zaropiałe oczy i płakał że go bolą.
Teraz mówi że nudno i że jutro chce do przedszkola.

w domu

Dzieci od rana się kłóciły. Nie nastrajało mnie to pozytywnie. Teraz jakoś się uspokoili i mi też jest jakoś lepiej w głowie. Nie wiem co jest generatorem a co skutkiem. I choć zastanawiam się nad tym, nie potrafię tego stwierdzić.

Odjazd ze sprzątaniem trwa. Dzisiaj likwiduję sterty ubrań, które dostaję dla dzieci i odkładam na kupki. Podlałam taż kwiaty. Biedne, niedługo same kaktusy się tu ostaną.

Konsumujemy dużo ale co jest niezbędne?

Rano w biedronce w kolejce taki dialog usłyszałam:
- Pan stoi? Bo ja jeszcze muszę tam na chwilę.
- Stoję, a mam jakieś wyjście?
Pani, po chwili wróciła:
- Nie ma tego, wszystko już obleciałam.
- No i dobrze, mniej pani wyda pieniędzy.

niedziela, 14 czerwca 2009

Dzień w Żyrardowie

Trafiliśmy na 180 obchody rocznicy miasta, więc festynowo. Przyszło mi takie skojarzenie że małomiasteczkowość jest dziecinna a może raczej młodzieżowa. Trochę naiwna, trochę głupia i z nosem w górze.

sobota, 13 czerwca 2009

Jin jang dla mnie i dla Lolka

Marcin stwierdził, że mężczyźni działają, planują, realizują, a kobiety cieszą się codziennością.
Coś w tym jest. A ponieważ każdy przegina na swoją stronę razem mają szansę na stworzenie równowagi. Trzeba tylko pamiętać, ze żadna ze stron nie działa przeciwko drugiej, chociaż czasem to tak wygląda.

Zaczynam się niepokoić..

Dzisiaj mam jeszcze większy odjazd - posprzątałam cały pokój dzieci. Przeorganizowałam przestrzeń i znalazł się nawet garaż na rower i samochodzik. Przyczepiłam do ścian kolejne rzeczy.

Zaduma

Mikołaj ostatnio spytał się mnie: "Mamo, a Lena żyje czy nie żyje?" Lena to jego starsza koleżanka, którą kiedyś widywał często, ale ostatnio widzieli się na jego czwartych urodzinach w listopadzie.

piątek, 12 czerwca 2009

Podróże kształcą

Ostatnie dni spędziłam na całodniowych odwiedzinach u przyjaciół. To wciąga. Każdy dzień był niesamowity. I chyba dobrze to na mnie działa bo wysprzątałam dom, znaczy zamiotłam piasek i różne śmieci z podłogi, pozbierałam porozrzucane po całym domu i powciskane w różne kąty zabawki i pościerałam trochę kurzy. Przywiesiłam też fajny plakat w kiblu.

czwartek, 11 czerwca 2009

Święto

Dzisiaj przez pół dnia obserwowałam pełzające ślimaki i przetaczane pociągi. Przerywały mi dzieci i to oczywiście mnie męczyło. Wojtek nastroił steeldrum i grał chyba z 3 godziny longiem.

środa, 10 czerwca 2009

Chyba nie chce być daleko od mamy, chyba o to chodzi

Dzisiaj Mikołaj zapytał mnie czy jak będzie duży to będzie mieszkał w innym mieście. Tak jak ja i tata. Powiedziałam że jak będzie chciał. On na to że nie, że on chce tu w Warszawie. Spytałam dlaczego. Powiedział że dlatego, że jest bardzo ładna.

Nie wiem czy tak można długo pociągnąć..

Jestem jakaś nieogarnięta. Gdyby nie fakt, że Mikołaj nie idzie jutro do przedszkola, to nie wiedziałabym że jest święto. A tak wiem. Nie wiedziałam jednak jakie. Miałam w planie sprawdzić, ale Natka mi napisała ze skoro jutro jest Boże Ciało to może wpadnę poświętować do nich. Najbardziej stresowałam się że jakaś sonda uliczna mnie zapyta coś o jutrzejsze święto. Jeśli chodzi o politykę to sprawa ma się podobnie. Tragedia..

Świadomość jest droga

Dzisiaj rano byłam w supermarkecie. Obiecałam sobie że kupię wszystko najtańsze. Jajka na przykład. Podeszłam do tych jajek i już miałam w ręku: duże chyba z 12 sztuk za 4 złote.. No i oczywiście nie dałam rady. Zobaczyłam tek kurczaki w klatkach (kto był na farmie drobiu albo oglądał film "Baraka" ten zna te obrazy) i sięgnęłam po małe i drogie od kur wolno biegających...

poniedziałek, 8 czerwca 2009

Dzieci zmieniają się w ludzi a nie w komputery.

Dzisiaj rano chyba ostatni raz marzyłam o tym, żeby dzieci miały wyłącznik albo chociaż pokrętło do ściszania. Gdyby bowiem takie coś miały trzeba by je było całe życie obsługiwać, a tak same się nauczą. I nie trzeba się będzie cały czas na nich skupiać.

W dzień wszystko mnie rozprasza. No i znów zwalam na dzieci.

W dzień nic nie powinnam pisać, chyba że tylko notatki które redaguje się wieczorem. Jak przeczytałam to co napisałam o tym zegarze i sowach to od razu musiałam poprawiać, bo jakieś powtórzone zdania, pourywane myśli.
Już poprawiałam więc chyba jest w końcu zrozumiałe.

niedziela, 7 czerwca 2009

Ostatnie godziny kamienicy


Odmierza zegar zaprojektowany przez chłopca który chodzi do trzeciej klasy podstawówki.
Więcej o projektach dzieci można poczytać na www.praskaciuciubabka.pl. Jeszcze jeden został zrealizowany - sowy na kamienicy przy Okrzei. Nadmuchiwane, żeby nikomu na głowę nie spadły a na dodatek żeby mogły kiedyś odlecieć... Wcześniej były tam dwie sowy kamienne i kamienica była bardzo ładna, niestety po prasku się sypie i musieli zdjąć sowy do renowacji.

Ile to się ma lat w trzeciej klasie? Dziewięć? Dziesięć? Nie pamiętam żebym w tym wieku miała takie pomysły. Rewelacja. Jestem zachwycona tym, że ludzkość ewoluuje jako całość. Tu można dostrzec ślad sensu życia - każdy trochę popycha to wszystko na przód, każdy coś tam w całości zmienia, coś dodaje.

Dzięki Magda że mi go pokazałaś :) i sowy :)

piątek, 5 czerwca 2009

Starość

Dzisiaj wyszłam z Polą na szczepienie. Na podwórku natknęłam się na karetkę. Wyprowadzili do niej na wózku sąsiadkę - staruszkę , która mieszkała w sąsiedniej klatce na pierwszym piętrze. Sąsiedzi powiedzieli że zabierają ją do domu starców. Na ustach miała uśmiech a w oczach łzy. Pomachała do nas - do sąsiadów, jakby chciała powiedzieć muszę jechać, trzymajcie się, ja już nie wrócę. Stałam jak sparaliżowana. Jedna sąsiadka powiedziała że była u niej parę razy. Podbiegła ją ucałować. Później mówiła że jej mama albo ciotka, nie pamiętam kto przeżyła trzy dni poza domem. Chwilę później stałam w korku, a ta karetka stała przed nami. Siedziała w niej ta kobieta i jechała do swojego nowego domu. Na pewno wiedziała że już nie wróci na Targową. Widziałam ją wcześniej często jak przesiaduje na balkonie.
Kurcze jednak nie mogę się ciągle oswoić ze śmiercią. Powiedziałam Tomkowi, że chyba najlepiej jest zginąć w wypadku. Tomek powiedział że chyba tak. Dobrze że nie prowadziłam bo nic nie widziałam przez zapłakane oczy. A przecież Mikołaj nie był z nami tylko w przedszkolu i biedny zostałby sam.

czwartek, 4 czerwca 2009

Co mnie męczy?

Niezałatwione sprawy, maile na które nie odpowiedziałam, niepozmywane naczynia, nieugotowany obiad, niezmontowane filmy (a rozpoczęte), niezeskanowane negatywy, niedokończone projekty. A ponieważ lubię spokój muszę wziąć się do pracy. Ale jak to ogarnąć? Może nie wszystko na raz - to chyba jest sposób.

środa, 3 czerwca 2009

jin jang

No tak, żeby się wszystko wyrównało po zajebistym nastroju przychodzi dół. Ok. Mam jednak wrażenie, że jakoś tych dołów jest trochę więcej niż górek.

wtorek, 2 czerwca 2009

trudne pytania

No i stało się. Mikołaj zapytał mnie wczoraj tak: "Jak to się dzieje, że jak pani ma duży brzuch i tam jest dzidziuś , to jak on tam wszedł?". Niby wiadomo, że o to zapyta kiedyś, ale to tak jak z ciążą - rzadko człowiek jest na to gotowy.

niedziela, 31 maja 2009

rozwój a nie nuda

"Zdaje mi się, że obaj mieli rację walcząc, skoro nie mogli się porozumieć. W ten sposób coś się dzieje, obaj mogą na tym tylko zyskać." Vincent van Gogh

sobota, 30 maja 2009

Płeć albo autorytet kolegi

Mikołaj wziął wczoraj różowego misia do łóżka po czym powiedział że on nie lubi różowego, bo różowy lubią dziewczyny i wyrzucił królika na podłogę. Dzisiaj jednak o tym zapomniał i bawił się królikiem przez godzinę.

Mój brat ma dwadzieścia lat i walczy z różowym zawzięcie. Hmm.

Nuda

Dwa dni temu Julia powiedziała że jedzie do Afryki na dwa lata. Od tej pory mam doła. Najpierw myślałam że mam kaca ale kac minął. No cóż ja się może przeprowadzę na inną ulice tego samego miasta. Ale co to zmieni...

poniedziałek, 25 maja 2009

Wystawiają a człowiek to musi oglądać

Byłam dzisiaj na takim dużym wernisażu. Dużo fotografów, mnóstwo ludzi przyszło. Najbardziej mi się podobało tam niestety wino i to, że wyjechałam na chwile z Pragi.

cytaty

"Nie sądzę, żeby moje poglądy były lepsze od poglądów innych ludzi. Coraz bardziej jednak dochodzę do przekonania, że istnieje jakiś probierz, przy którym wszystkie poglądy, a więc i moje, w ogóle nie mają żadnego znaczenia." Vincent Van Gogh

niedziela, 24 maja 2009

Wszystko sobie jakoś tłumaczę, nie wiem czy to dobrze..

Często mnie morzy spanie. Nie tylko teraz. Tłumaczę to sobie pogodą - dużo burz, niskie ciśnienie. Najgorsze jest to że jestem też otępiała. To z kolei tłumaczę sobie tym że ciągle zajmuję się dziećmi i wykonuje w związku z tym ciągle te same czynności.

piątek, 22 maja 2009

Filozofuję

Czasem się dowiaduję że ludzie mają duże problemy z dogadaniem się na elementarne tematy, chociaż mówią w tym samym języku. Najczęściej winne są wtedy emocje, a raczej to, że sobie z nimi nie radzimy.

środa, 20 maja 2009

Trudne zakupy

W ostatnich listach jakie czytałam (Van Gogha) pisze on o swojej garderobie. Pisze że nie ma w czym chodzić. Ma jeden zestaw który w miarę się nadaje między ludzi. Popatrzyłam na siebie i stwierdziłam że w sumie u mnie tez nie najlepiej. Postanowiłam wybrać się do lumpeksu. Niestety dzieci nie były na tyle miłe i cierpliwe żeby poczekać spokojnie pół godziny. Co chwile wybuchały awantury, Pola beczała, a Mikołaj nie ustępował jej ani na moment. Powiedziałam im, że są egoistami, bo jak ja siedzę z nimi na placu zabaw, to im nie przeszkadzam i nie robię wyrzutów że mi nudno, chociaż czasem zapominam wziąć książki. Nie bardzo się tym przejęli. W rezultacie przymierzyć zdołałam jedne spodnie , które były za duże i kupiłam dwie bluzki bez przymierzania po 2 złote sztuka. Niestety zapomniałam je zabrać.

wtorek, 19 maja 2009

życie - praca - przestrzeń

Gdybym miała kiedyś zająć się handlem to chciałabym pracować na jakimś małym bazarze np. na Bazarze Rogatki przy Grochowskiej. Lubię wszystkie bazary, choć raczej mało mnie obchodzi co tam sprzedają.

poniedziałek, 18 maja 2009

Przedszkolanki wiedzą jak umilić poniedziałek

Poniedziałek to w przedszkolu dzień zabawek - znaczy że każdy może przynieść własną zabawkę i mieć ją ze sobą na sali. Mikołaj dzisiaj rano powiedział mi bardzo poważnie i lekko nawet z przerażeniem: "Ostatnio Kubuś zapomniał wziąć ze sobą zabawkę. To był poniedziałek."

piątek, 15 maja 2009

Targowa wiosenna

Na Targowej dominują dwa zapachy. Jeden wiadomo - spaliny, a drugi to konwalie. Te konwaliowe chmury, w które się czasem wchodzi, mam wrażenie, że jeszcze bardziej podkreślają zapach spalin. Jak się wyjdzie z takiej chmury uderzenie jest bardzo dobijające.

czwartek, 14 maja 2009

Mało krytyczna. Refleksyjnie.

Zawsze lubiłam się gapić, podglądać, podsłuchiwać. Wkurzałam się na ludzi że tak robią a nie inaczej, że szkodzą innym i dzieciom ryją głowy. Jednak ostatnio wszystko mi się podoba, patrzę na wszystko co widzę z jakimś tam zachwytem. Świat jest taki kolorowy.

środa, 13 maja 2009

bałaganiara i ten co ma zawsze rację

Po wczorajszej kłótni, żeby się lepiej poczuć cały dzień sprzątam. Jeszcze nigdy chyba tak czysto nie było w domu.

wtorek, 12 maja 2009

Cytat na dzisiaj dla mnie dobry...

"Gdy człowiek spotyka się z innymi ludźmi, można przewidzieć, że dojdzie do walki, ale przede wszystkim trzeba walczyć z samym sobą, bo czasami dosłownie nie wie się, co należy czynić, a czego zaniechać." Van Gogh w liście do brata.
I dalej też właściwie na dzisiaj.. "A jednak czy ta walka, a nawet upadki, które się w czasie walki przytrafiają, nie są lepsze i bardziej pouczające od obojętności i systematycznego unikania wzruszeń? Moim zdaniem ten lęk przed wzruszeniami sprawia, że tzw, 'silne umysły' przeobrażają się w rzeczywistości w 'umysły słabe'."

Czytam te listy już chyba trzeci miesiąc i nie jestem w stanie przyspieszyć czytania. Może dlatego że on je pisał przez ponad 30 lat... Ostatnio miałam taką myśl że może nie powinnam czytać cudzej korespondencji.

piątek, 8 maja 2009

Czekoladę najczęściej jem gorzką.

Ponieważ mieszkam koło fabryki Wedel i w powietrzu unosi się często zapach czekolady, można powiedzieć że mam słodkie życie.

czwartek, 7 maja 2009

Praskie klimaty, czyli dzień prawie zmarnowany

Dzień jakiś dziwny. Najpierw wstałam zupełnie niewyspana. Później poszłam na obiad z dziećmi do baru na Ząbkowską. W barze tłumek. Jeden gość był strasznie nerwowy. Wszystkich wyzywał i szurał krzesłami. I wsypał sobie chyba cały pieprz z baru do zupy. Był świetny, byłam zachwycona. Niestety w pewnym momencie usłyszałam jak Mikołaj mówi: "Mamo, Pola zbiera buraczki z podłogi." Postanowiłam się więc skupić na szybkim wyjściu. Później byliśmy w szkole muzycznej i tam w sumie było normalnie. Wracając zahaczyliśmy o plac zabaw gdzie wreszcie mogłam chwilę odetchnąć. Załamałam się jednak, bo nie wzięłam książki. Zdjęć nie chciało mi się robić, więc czułam jak marnuję czas. Jakaś pani była wściekła bo chłopcy kopnęli jej w głowę piłką i "zobaczyła gwiazdy". Wezwała staż miejską i były dwa obozy. W piaskownicy mamy i babcie były oburzone, że przecież można dziecko zabić, a na ławce chłopcy wściekli że przecież nikogo nie zabili a zabrali im piłkę na parę godzin. Najciekawszy widok jednak dopiero spotkałam na brzeskich zrujnowanych podwórkach, a właściwie dwa widoki - dziewczynka bawiąca się w koszyku z supermarketu i gość, lekko zmęczony, z jakimś browarkiem, siedzący na fotelu obok wielkiego misia. Dziewczynce zrobiłam zdjęcie ale jemu jakoś już się nie odważyłam. Później 30 metrów od garażu Mikołaj zsiadł z rowerka i powiedział: "Wiesz, nie chce mi się już jechać ani iść tylko stać i żeby być już w domu." Niestety i ja i Pola myślałyśmy podobnie. Windy oczywiście nie mamy...

środa, 6 maja 2009

geny i schematy

Moja mama mieszka z moim bratem, który jest ode mnie młodszy o 10 lat. Czasem mi się wydaje, gdy ich odwiedzam, że patrzę na siebie w czasie przeszłym, teraźniejszym i przyszłym. Na szczęście nie zawsze. Mobilizujące.

poniedziałek, 4 maja 2009

W Bolesławcu u mojej mamy.

Mama jest najszczęśliwsza jak jemy, śpimy i jesteśmy w zasięgu jej uszu. Jeśli chodzi o mnie i moje dzieci też dwie pierwsze sprawy mnie cieszą. Trzecia się nie powiela - lubię jak dzieci znikają z mojego pola widzenia i słyszenia.

czwartek, 30 kwietnia 2009

kłiz

Cóż to znaczy? tolot, odź, doda, tulać, miciu, telec, tolaj, tola.
oto podpowiedź:

środa, 29 kwietnia 2009

Urbanistyczny ptasi pionier.

Od dwóch albo trzech dni słyszę rano i w dzień śpiewającego ptaka. Nie byłoby to dziwne gdyby nie to że mieszkamy tak jak mieszkamy:

niedziela, 26 kwietnia 2009

Mim odpoczywał po pracy w parku. Nie zdjął maski.

Bardzo to dziwne uczucie stanąć na przeciwko człowieka w masce. Nie znałam go, nawet nie wiem czy to kobieta, czy mężczyzna. Widziałam tylko oczy. On miał maskę, a ja minę. Jego maska miała przyjemny wyraz twarzy, taki lekki uśmiech. Ja też chyba miałam taką minę.

czwartek, 23 kwietnia 2009

Ciągle jeszcze więcej plusów.

Kolega robi taki projekt fotograficzny i prosił mnie żebym się zastanowiła i odpowiedziała na pytanie: "Dlaczego jestem z Tomkiem?" Po naszych pięciu latach małżeństwa mam często ochotę na odpowiedzenia na inne pytanie: "Dlaczego chciałabym być sama?" Pytanie Damiana jest jednak pozytywne bo muszę skupić się nad tym co jest dobre.

Trudna wolność. I o macierzyństwie.

Z pochodzenia i z przekonania jestem kundlem. Kundle mają w życiu źle i dobrze. Z jednej strony, w odróżnieniu od psów rasowych, nie muszą nosić ciężkich, wysadzanych kamieniami namordników, nie muszą służyć, nie muszą przynosić gazety, nie ,muszą pracować w policji ani pozować do fotografii. Łączą się w stada niecząsto a uczestnictwo w tych stadach jest u nich całkowicie dobrowlone. Bywją jednak chwile, kiedy kundle dostają kompleksów. Przechodzi się na przykład koło wystawy psów rasowych, a tam achy i ochy, jupitery, piękne kobiety i nierzadko jakiś kąsek do zjedzenia. Czuje się wtedy coś w rodzaju zazdrości w sercu.
Agnieszka Osiecka "Galeria potworów".

Jak się przebywa kolejny, cały dzień z dziećmi to mózg się przestawia jakoś. Niby jest wrażliwy ale chyba od tego mówienia zdaniami pojedynczymi i wyraźnie i powtarzania jakoś tępieje. A rano miałam tyle pomysłów i chęci do działania. Musiałam jednak przez parę godzin zajmować się karmieniem i zabawianiem półtora leniej dziewczynki no i znów to otępienie przyszło.

No to może jeszcze ciąg dalszy cytatu:
"Tak samo jest z nami z ludźmi. Wystarczy żeby ktoś było chociaż trochę nietypowy, żeby miał bałagan w życiu albo, jak ja, stłuczone lusterko, a już zamiast przy wigilijnym stole, ląduje w kawiarni "Miś" albo "Sądecka", obok drugiej takiej samej kupy nieszczęścia. Czasem się człowiek czuje z tym świetnie, czasem nie bardzo. Kiedyś taka bufetowa w "kawiarni dyżurnej", całą duszą będąca już przy swoim karpiu, wrzasnęła na cały głos: "A żeby was wszystkich pokręciło!" A przecież gwiazdka już była na niebie i opłatek poświęcony!"

Dalej też ciekawie ale już mi sie nie chce przpisywać.

poniedziałek, 20 kwietnia 2009

Nie mam kasy więc nie wiem kiedy umrę

Trafiłam na stronę pt. "Poznaj datę swojej śmierci". Postanowiłam sprawdzić. Wypełniłam ankietę składającą się z 38 pytań. Niestety okazało się że na końcu trzeba wysłać sms za 9 złoty. Nie wysłałam, bo nie mam tyle na karcie.

niedziela, 19 kwietnia 2009

Człowiek rośnie w czasie burzy...

Wizyta moich rodziców i wcześniej teściowej jest już za nami. Dwie burze. Uwielbiam te burze ale też uwielbiam jak się kończą.

sobota, 11 kwietnia 2009

Bardziej matka niż ktokolwiek inny.

Mój mąż czasem już we mnie nie wierzy. Mówię mu że to minie, tylko dzieci podrosną. Wtedy uwolni mi się głowa i zacznie znowu działać. Nie wiem jednak, czy to nie przypadkiem tylko instynkt samozachowawczy.

piątek, 10 kwietnia 2009

Ludzie świętują, kury pracują.

Jutro ma przyjechać teściowa. Pytała czy kupię jajka. Chyba chce uratować dzieci przed brakiem świąt. No więc kupiłam jajka dwu żółtkowe. Nie wiem skąd tyle takich kur bliźniaczych mają ale po sąsiedzku kupuję czasem takie jaja. Dziś oczywiście mieli pół ciężarówki takich dwu żółtkowych. Podobno te kury są wiejskie i nie siedzą w klatkach. Ugotowałam te jajka tak jak to kiedyś robiła moja mama - w skorupkach cebuli, no i mają teraz przyjemny brązowy kolor.

poniedziałek, 6 kwietnia 2009

Kasa

""""Dowiedziałem się też, że istnieją środki utrzymania.
Właściwie to nie bardzo rozumiem, dlaczego ludzie nie wymyślili jeszcze takiej normy prawniczej: "Każdy człowiek z reguły powinien być uważany, za posiadającego środki utrzymania, chyba ze się mu udowodni, że nic nie ma" (Na wzór konstytucji: "Każdy człowiek uznawany jest za niewinnego, dopóki wina nie zostanie mu udowodniona".) Można by wtedy powiedzieć: ten człowiek istnieje - widzę go, mówi do mnie, a najlepszym dowodem jego rzeczywistego istnienia jest jego rola w jakimś wypadku, na przykład w "odnośnym wypadku". Skoro więc jego istnienie jest oczywiste i niezbicie udowodnione, trzeba przyjąć również ten drugi aksjomat: człowiek ów zawdzięcza swoje istnienie środkom utrzymania które zdobywa w ten czy inny sposób i dla których pracuje.
Oni muszą widzieć środki utrzymania, żeby uwierzyć w istnienie odnośnej osoby, bo istnienie odnośnej osoby nie jest dla nich dostatecznym dowodem posiadania przez nią środków utrzymania."""" Van Gogh w liście do brata.

I trochę inne zdanie na ten temat:
Przemek powiedział ze niektórzy ludzie do tego stopnia popadli w zarabianie pieniędzy że sami stali się pieniędzmi. Kurcze znam takich ludzi. Są raczej bardzo biedni i wszystko przeliczają na pieniądze. Właściwie każdy moment ich życia to kombinowanie jak tu zarobić albo oszczedzić.

niedziela, 5 kwietnia 2009

Gdy wczoraj Pola oglądała bajkę w telewizji to usłyszałam jak jakaś dziewczynka powiedziała do innych dziewczynek: "Wiecie że Maria kupuje swoje ciuchy na wyprzedażach? Ja bym w życiu czegoś takiego na siebie nie włożyła".

Ludzie są niewolnikami emocji

Dziś rano Przemek powiedział, że gdy emocje przedstawić jako wodę, to ludzie taplają się, są zanurzeni, toną w wodzie.

Po urodzinach Asza

Dziś rano masze mieszkanie było zupełnie odmienione. Zostało po znajomych dożo jakiejś energii. Zostawili coś jeszcze. Gdy zaczęłam zcierać stół odkryłam, że oprócz kawałków kaszanki są jeszcze kawałki haszyszu porozrzucane.

środa, 1 kwietnia 2009

Bez potfela ale i tak się ucieszyłam

Dzisiaj wyciągnęłam ze skrzynki koperte na której było napisane: CCOOOPOZ, no oprócz mojego nazwiska i adresu. W środku był mój dowód i karta bankomatowa.

poniedziałek, 30 marca 2009

Czy gatunek ludzki czeka rychła zagłada?

Liczba kaw wzrasta, a ich działanie jakby słabsze. Słyszałam dziś w radio mówili, że jest przesilenie wiosenne i że wszyscy prawie tak mają. Jeszcze nigdy nie słyszałam, żeby tyle ludzi narzekało na złe samopoczucie. Wszyscy chorzy, zmęczeni jak nigdy, bez energii. Czy to przez to że moi znajomi są coraz starsi, czy Warszawa tak działa. Niech ktoś napisze że jest mu dobrze, bo się załamię.

niedziela, 29 marca 2009

Miałam nadzieję że jednak można coś więcej jak się człowiek postara

Przedwczoraj byłam w Agorze i tam jest wystawa zdjęć ojców z dziećmi, którzy przejęli wychowanie dziecka. Przy każdym, zdjęciu każdy ojciec mówi jak to jest i każdy że jest super ale ciężko, że nic przy dziecku nie można zrobić bo się skupić nie da na niczym innym, i że wieczorem się pada ze zmęczenia. Pomyślałam, he to jednak nie tylko ja tak mam. I zrobiło mi się fajne na chwilę, bo później mnie to zdołowało.

czwartek, 26 marca 2009

Pocieszające?

"Im dalej posuwamy się na drodze życia, tym trudniejsza staje się walka, ale przez całe pokonywanie trudności piętrzących się przed nami rozwija się w naszych sercach siła wewnętrzna, która doskonali się w walce o życie. Człowiek rośnie w czasie burzy." - Van Gogh w liście do brata.

niedziela, 22 marca 2009

Głodny, zły, zmarznięty

Dzisiaj był u nas kolega i mówił że jest na diecie owocowo-warzywnej. Prawie nic nie może jeść oprócz paru warzyw, bo się chce oczyścić totalnie. Ciągnie już tak dwa tygodnie ale jeszcze nie jest na półmetku. Biedak, przez cały czas mówił o jedzeniu.

Względność czasu.

Mój komputer chodzi coraz wolniej albo czasy mamy takie, że czas szybciej płynie.

czysto

Gdy choroba dzieci mija wymieniam im prześcieradła. Te na których chorowały piorę a zakładam im nowe. Jest to bardzo przyjemne.

czwartek, 19 marca 2009

Trochę spokoju

Dzisiaj Pola czuje się lepiej i nawet się uśmiechać zaczęła, jeszcze nie chodzi - nie ma siły. Ale je trochę wreszcie.
No a ja nie wiem nadal czy jestem ryzykantką i nieodpowiedzialną mamą, że nie pojechałam do szpitala, czy miałam dobre przeczucie żeby zostać.

środa, 18 marca 2009

film oglądalam

Widziałam przed chwilą film "Boisko bezdomnych" o facetach i piłce nożnej. Nie tylko to, że to kobieta jest jego reżyserką jest w nim niesamowite.

Właściwie to jestem prawie spakowana.

Boli mnie brzuch, i nie wiem czy zaraziłam się od dzieci czy ze stresu.

Cały dzień dzisiaj zastanawiałam się czy już jechać do szpitala czy jeszcze chwilę poczekać. Najpierw było lepiej później gorzej no i jestem ciągle w domu. Pola ma jakiegoś wirusa od soboty i nic prawie nie chce jeść i pije też niewiele.

Rodzice śpiący przy łóżkach dzieci, służba zdrowia, dzieci radzące sobie w nowych warunkach - to wszystko kusi żeby poobserwować. Wbijanie igieł, badanie na siłę, bo inaczej to Pola się nie da dotknąć, no i mój brak zaufania do większości lekarzy powstrzymują mnie od pójścia do szpitala.

Pola wyprosiła mnie żebym wyszła z nią na spacer. Wyszłam na 10 minut. Na schodach spotkałam sąsiadkę, która powiedziała mi, że ona to jak tylko drugi dzień gorączka u dzieci, to już do przychodni idzie i się boi o nich ciągle. No bo znajomym dziecko zmarło, a innym ma jakieś powikłania i nie może chodzić...

sobota, 14 marca 2009

sobota 14.

W nocy śniło mi się że robię z mężem wielki remont w jakimś nieznanym mi domu.

Gdy po śniadaniu wyszłam z domu z dziećmi , zdematerializował się mój portfel. Było to na Targowej w okolicy numeru 44. Wraz z nim zniknęły dwie ważne plastikowe karty. Jedna umożliwia życie w systemie, a druga dostęp do pieniędzy, które zarabia na naszą rodzinę mój zmęczony mąż.

Później gdy byłam nad jeziorkiem Skaryszewskim to jedna pani powiedziała mi żebym trzymała dzieci z dala od wody, bo w zeszłym tygodniu na jej oczach wózek wjechał do wody a niemowlę, które ledwo wyciągnęli obciekało wodą. Były może 3 stopnie. Na szczęście Mikołaj, który uczy się jeździć na dwóch kółkach, nie wylądował w jeziorku ani Pola która uczy się biegać też nie wpadła. Otarliśmy się jednak o śmierć.

Czytałam dzisiaj Mikołajowi rozdział o tym jak Kubuś Puchatek tropi własne ślady myśląc że to jakieś dziwne zwierzę. Ponieważ chodzi w kółko, śladów przybywa. Myśli więc że kolejne zwierze tędy chodziło. W pewnym momencie dołącza do niego Prosiaczek. Niestety on jest zbyt przerażony nieznanym, żeby zmierzyć się z odkryciem i zwiewa. Gdy Kubuś dowiaduje się, że to jego własne ślady, zupełnie traci zainteresowanie tematem. Hm. A może by tak przyjrzeć się tym swoim śladom.

piątek, 13 marca 2009

piątek 13.


Gdy się mieszka w dużej kamienicy to można nie wiedzieć że się ona pali. Serio. Tak było dzisiaj. Gdy odprowadziłam rano Mikołaja do przedszkola, załatwiłam jeszcze po drodze parę spraw, a Tomek siedział z Polą w domu, to palił się dach naszej kamienicy. Przyjechała straż i inni potrzebni ważni ludzie... Wypaliła się duża dziura w dachu (remontowanym przez całe zeszłe lato). O pożarze dowiedziałam się najpierw od pni sprzedającej na ulicy kwiaty. Ta pani zawsze wszystko lubi wiedzieć. Tomek też nic nie wiedział. Później Basia pokazał mi zdjęcia dziury. W zeszłym roku wiosną palił się dach kamienicy z Brzeskiej. To zdjęcie to właśnie tamten pożar. Tam nie udało się tego ugasić tak szybko. Spalił się kawał dachu i parę mieszkań. Jeszcze wtedy nasze strychy były zawalone różnymi starymi gratami drewnianymi zapewne w większości, a dach był stary. No i dlatego nie jest mi tak bardzo żal że ten pożar był PO remoncie...

wtorek, 10 marca 2009

Chilli dobre na doła

Wczoraj był u mnie znajomy. Najpierw powiedział że jedzie na Jamajkę i tam będzie bezdomny. Później powiedział że właściwie to nie pożyje już za długo. Następnie że nie ma miłości, a potem że jednak jest ale to choroba. Generalnie był załamany i nie wiem do czego by doszło ale na szczęście wyjęłam słynne ogórki z chilli mojej mamy. Otwarcie tego słoika i spożycie paru kawałku było prawdziwym punktem zwrotnym.

ps. nie jest to pierwsza osoba którą te ogórki wyciągają z depresji. Serio. Niestety to ostatni słoik w tym sezonie.

niedziela, 8 marca 2009

Dorastanie

Taj sobie dzisiaj myślałam pod prysznicem, że mój rozwój polega na tym, że w jednych miejscach twardnieję, a w innych staję się bardziej wrażliwa.

sobota, 7 marca 2009

świeże powietrze

Wietrzenie mieszkania o tej porze roku jest wyzwaniem. W rękawiczkach gorzej się pisze na klawiaturze.

sobota, 28 lutego 2009

Faceci są z lasu a kobiety z łąki

Dzisiaj był u mnie Staszek i powiedział że nie ma normalnych wolnych kobiet. Wszystkie z którymi da się gadać są zajęte. To samo dwa dni temu usłyszałam od Zbyszka i Marcina.
Dziwna sprawa ale wiele moich koleżanek twierdzi że jest dokładnie odwrotnie. Znaczy że nie ma fajnych facetów, a jak już jakiś się trafi to ma żonę. Mężowie jednak rzadko myślą tak o swoich żonach - że są fajne. A żony najczęściej nie mogą znieść swoich mężów. Znaczy myślą tak na początku no i różnie potem to trwa. No i po paru latach te fajne kobiety i faceci, co to byli przed chwilą zajęci, znów są wolni. Hehe.

czwartek, 26 lutego 2009

Odużony miłością

Dzisiaj w przedszkolu koleżanka powiedziała Mikołajowi że go kocha po czym , gdy wyszliśmy na zewnątrz, pobiegli razem przed siebie. Pobiegli w lewo choć zwykle chodzimy w prawo i nie reagowali na żadne wołania. Dogoniłyśmy ich dopiero przy kolejnej przecznicy w jakimś podwórku.

Odwilż

Dzisiaj Bazar Różyckiego wyglądał jak film Tarkowskiego. Wszędzie płynęła woda.

środa, 25 lutego 2009

Muzyka wróciła

Prawie przestałam się bać i martwić o moje dzieci. Tak mi się przynajmniej wydają teraz. Mikołaj ma 4 lata i 4 miesiące a Pola 1 rok i 5 miesięcy. Być może dlatego znów słucham muzykę. Wczoraj słuchałam na MySpace Nosowskiej śpiewjącej Osiecką, Death in Vegas i Indigo Tree. Dzisiaj Bon Iver i David Bowie. I jeszcze raz świeże dziecko - Indigo Tree. Wszystko mi się podoba.

wtorek, 24 lutego 2009

kredki

Mikołaj powiedział że pokolorował misia na dużo kolorów. Spytałam czy uważa że tak ładnie wygląda. Powiedział, że tak, że tak mu się podoba.
Wszystkie dzieci jakie widziałam wychodziły z przedszkola z żółtymi misiami w czerwonych koszulkach.
Mikołaj rzadko rysuje. Ostatnio jak wyciągnęłam kredki to przez godzinę Pola zamalowała parę kartek, a Mikołaj zatemperował parę kredek.

poniedziałek, 23 lutego 2009

Nici z pracy wieczorem Idę spać, chociaż teraz wolałabym się upić.

kurwa kurwa kurwa. co zrobić z agresją. jestem totalnie wściekła. jest 23:30 a mikołaj jeszcze nie śpi i ryczy bo jest zmęczony i na nic nie ma siły. idiota. najpierw jadł do 22 potem siedział i czekał nie wiem na co i ciągle jęczy. ja na niego wrzeszczę i jest jeszcze gorzej. Już nie mogę tej swojej agresji opanować i to mnie jeszcze bardziej dołuje.

sobota, 21 lutego 2009

coś miłego mi się przydarzyło

Ostatnio szukałam numeru telefonu do znajomego i przeglądałam numery zapisane w moim telefonie. Stwierdziłam że mam strasznie dużo świetnych znajomych.

ps. "przydarzyło" to bardzo dziwne słowo.

niedziela, 15 lutego 2009

O tym jak dzieci potrafią wyrowadzić człowieka z równowagi a potem nagle rozbawić . I to wszystko niechcący.

Chyba z piętnaście razy prosiłam Mikołaja żeby już wychodził z wanny, on oczywiście ciągle mówił że jeszcze nie. W końcu wkurzona na maksa powiedziałam, nie krzycząc, wychodź bo jak nie to cię za włosy wyciągnę. On na mnie zdziwiony popatrzył i powiedział: "Ale to będzie bolało i włosy się urwią". No i w końcu wyszedł.

sobota, 14 lutego 2009

Jeszcze o zbiegach okoliczności i o dobrej zabawie.

Przedwczoraj byłam na urodzinach Piotrka w Składzie Butelek. Spotkałam tam Wojtka i Natkę. Wojtek miał bębny i steel-drum i było granie. Jakiś rok czy dwa lata temu też była w Składzie i też byli tam oni z bębnami. Ani oni ani ja nie byliśmy tam w międzyczasie no i za każdym razem spotykaliśmy się przypadkowo.
To było naprawdę świetne jam session , bo przyszli rewelacyjni muzycy. Ja nie jestem muzykiem, ale upiłam się i przestałam się tym przejmować. Nikt mi jednak nie zabrał bębna i nawet parę osób stwierdziło ze świetnie gram - podejrzewam że byli bardziej pijani ode mnie. Do dzisiaj bolą mnie dłonie, na szczęście całodniowy kac minął. No cóż - zachowałam się jak spuszczona z łańcucha mama, która rzuca się na wszystkie dostępne używki, żeby na maksa wykorzystać tą krótką noc i mieć jak najwięcej wrażeń.

Nowe doświadczenia Mikołaja i zbiegi okoliczności

Ktoś znajomy opowiadał mi niedawno że zna takich rodziców, którzy przed puszczeniem dziecku bajki sami ją oglądają i potem decydują - puścić czy nie.
Dzisiaj puściłam Mikołajowi Piotrusia Pana w wersji disnejowskiej - chyba dość starej. Było tam parę ładnych kobiet i wszystkie były o siebie śmiertelnie zazdrosne. Dzwoneczek namówił dzieci leśne żeby zestrzeliły Wandę która leciała do Nibylandii, Syreny próbowały Wandę utopić, a Wanda była wściekła na małą Indiankę. Chodziło oczywiście o Piotrusia Pana, a ten nic nie zauważał i żadnej z nich nie traktował poważnie. Każda miała swoje 5 minut, ale on zapominał o nich gdy tylko coś ciekawego zaczynało się dziać. Mikołaj raczej tego nie skumał, ale był naprawdę przerażony gdy krokodyl chciał zjeść Kapitana Haka. Wrzeszczał i piszczał przez parę minut. I do wieczora powtarzał parę razy, że bał się tego krokodyla. Myślę że gdybym wcześniej obejrzała tą bajkę, to też bym mu puściła. Chyba zresztą nie znam bajki, której bym mu nie puściła.
Później byliśmy w sklepie obuwniczym i Tomek wybierał buty. Przy półkach z butami dla dzieci stał duży telewizor i leciały bajki. Akurat było to "Piotruś Pan" chociaż w innej wersji.

środa, 11 lutego 2009

przy myciu naczyń można pomyśleć

Najpierw wkurzał mnie Mikołaj bo się ślamazarzył z ubieraniem i wszyscy się spocili. Później byłam zła że tak wieje i że znów Poli uszy zachorują. Następnie Asz wjechał mi wózkiem w piszczele, co mnie oczywiście zezłościło, że nie uważa. Później gdy myłam naczynia rękawy opadały mi i się moczyły co doprowadzało mnie do przekleństw. I wtedy nagle pomyślałam sobie jaka jestem szczęśliwa, że wkurzam się na takie pierdoły, a nie np na to, że mam chore ciężko dziecko albo mąż mi zginął w wypadku albo sama mam raka, bo nie mam ani nic takiego się nie stało.. No i od razu przestało mnie wszystko wkurzać.

czwartek, 5 lutego 2009

Kolejne postanowienie - Relax foto omijac z daleka.

Jakiś czas temu wywoływałam w Relaksie negatywy i dostałam takie, jakbym robiła w grudniu po południu czyli w śnieżycę. Wzięli do płukania ale nie bardzo się przejęli. Parę dni temu ponownie w Relaksie dostałam negatyw na którym na każdym pasku jest odcisk palca. Nie jest to mój odcisk, to pewne. Zobaczyłam to w domu i mam ochotę im powiedzieć że są do dupy, tylko wiem że nie bardzo się przejmą. Oni przejmują się tylko klientami co to zamówienia mają na parę stówek, a nie jakaś bzdura - samo wywołanie 4 negatywów.

idole młodego pokolenia

Moja znajoma powiedziała mi, że jak jej córka wróciła z przedszkola, to aroganckim (zupełnie nowym) tonem powiedziała jej że jej koleżanka była przebrana za Dodę. Spytała się córki - kto to jest Doda. To taka mądra dziewczyna. Jak to mądra? No mądra bo ona wszystko wie i jest najmądrzejsza.

Ciekawa jestem jak wygląda przebrana w Dodę pięciolatka...

Mój Mikołaj przebrany był za Boba budowniczego - nic innego nie wchodziło w grę. Na budowie sobie poradzi jakby co...

wtorek, 3 lutego 2009

Trzeba popracować nad swoją rodziną.

Dzisiaj rozmawiając z kolegą stwierdziłam, że za mało rzeczy robimy z Tomkiem razem. Np. nigdy nie bawimy się razem z dziećmi tylko zawsze jedno z nas, a drugie zawsze robi jakieś swoje super ważne rzeczy.
Dość często zdarza się nam za to siedzieć razem przed komputerem...

Takie myśli mnie nachodzą, że trzeba pracować nad rodziną. W zeszłym roku rozpadły się 4 rodziny które znam.

Kupując na Targowej

Dzisiaj rano gdy kupowałam ser u mojej ulubionej pani Halinki przy Różycu, jej klientka powiadała jak jej syn, zapewne pijany, wsadził dwójkę swoich małych dzieci do samochodu po czym pojechał i roztrzaskał się o drzewo. Nic się nikomu nie stało, tylko jeden dzieciak miał zadrapane czoło. On jednak jeszcze tej samej nocy się powiesił.
Dowiedziałam się również, że pani Tereska - druga handlarka "ma coś z głową", bo sprzedała mi kurczaka za 18 złotych a sama go kupiła za 20... ale że mam się nie przejmować, bo ona i tak ma kupę forsy... Np. kiedyś rozdawała za darmo kwiaty...
Później kupowałam jabłka. Poprosiłam o 4 kortlandy. Pan się spytał ile? Kilogram? A ja na to no nie z 4 wystarczą. On na to no: No to będzie kilogram. Dostałam 7 jabłek warzących kilogram.

Rozbrajająco szczery

Jakiś czas temu przeczytałam na bioslone.pl o tym że medycyna to czysty biznes, że lekarze leczą żeby leczyć a nie żeby wyleczyć... Parę dni temu byłam z Polą u laryngologa na kontrolnej wizycie po zapaleniu uszu. Spytałam co robić, jak temu zapobiegać. Uśmiechnięty lekarz powiedział, że się nie da, że nikt do tej pory nie wymyślił jak zapobiegać, a nawet gdyby wymyślił to i tak trzeba by było go usunąć, bo za co byśmy żyli - my laryngolodzy :)

sobota, 31 stycznia 2009

Bajki

Niektóre bajki mnie wzruszają. Ostatnio płakałam na Baśniach Andersena - szczególnie na odcinku o brzydkim kaczątku. Wczoraj wzruszyłam się na disnejowskich "Autach" czyli bajce o samochodzie wyścigowym. Zupełnie nie rusza mnie Bob Budowniczy i Listonosz Pat.

piątek, 30 stycznia 2009

postanowienie już nie noworoczne

Więcej chodzić do teatru! Widziałam dzisiaj parę ciekawych plakatów na mieście. Chyba dzięki temu że wyszłam dzisiaj z domu bez dzieci :)

teatr

- Teatr jest najważniejszą rzeczą na świecie, gdyż tam pokazuje się ludziom, jakimi mogliby być, jakimi pragnęliby być, choć nie mają na to odwagi i jakimi są.
- Acha - to jest zakład wychowawczy?

cytat z audycji "Lato Muminków"

środa, 28 stycznia 2009

filozofia na różycu

Dzisiaj rano, gdy przechodziłam przez bazar, jeden ze sprzedawców próbował otworzyć gazetę - jakiś dziennik, ale jakoś mu to nie wychodziło. Skleiła się albo coś.. Kobieta ze sklepiku sąsiedniego na to: "Niech się wcale nie otwiera! Tak było, jest i będzie."

grudzień i pół stycznia



stycznia 13, 2009 - wtorek

Rodzice przywieźli mi telewizor

Obejrzałam dzisiaj teatr na tvp1: "Od czasu do czasu". Chyba był o tym jak jakość życia wpływa na to co się z nami dzieje, taka karma, wszystko może jakoś zaowocować. Bardzo mi się podobał. Lubię jak mi się coś podoba - mózg wytwarza więcej endorfin. Można mu zarzucić lekką naiwność może.. Ale zupełnie mi to nie przeszkadza. Chyba zawsze byłam trochę infantylna.. Dawno temu byłam na warsztatach ekologicznych w Bieszczadach - spanie w namiocie późną jesienią, całe dnie w lesie, tropienie wilków... Przy ognisku wieczorem prowadzący zadali nam takie zadanie - żeby się z czymś pożegnać, z czymś co jest związane z środowiskiem i co jest było dla nas ważne i siedzi w nas ciągle, a co już nie istnieje. Były naprawdę poważne wyznania. Ktoś żegnał się z czystym powietrzem, ktoś z lasami tropikalnymi, ktoś po wizycie w kopalni w Bogatyni żegnał się z ziemią. A ja kurcze pożegnałam się ze swoimi ogródkami przy domowymi na miejscu których wybudowali osiedle...


stycznia 11, 2009 - niedziela

Akumulator 1

Oglądałam świetny film czeskiego reżysera Jana Sveraka. Film o uzależnieniach i o energii. Nie odbiera energii a nawet dodaje :)


stycznia 11, 2009 - niedziela

szczegóły też ważne

To dziwne ale do tej pory mam problem żeby się zalogować, conajmniej trzy podejścia, zanim zgadnę dobrą kombinacje tych haseł... Postanowiłam trochę się na tym skupić i następnym razem logować się bez pomyłek. Jest to praktyczne, bo np. do hospitality club nie mogę się zalogować przez 10 minut - jest to czysta strata czasu...


stycznia 5, 2009 - poniedziałek

2009

Choroba mija więc czas na noworoczne postanowienia. Ostatnio ściągnęłam z szafy książkę o malarstwie nowoczesnym. Postanawiam poznać wszystkich malarzy z tej książki. Mam nadzieje na ciekawe wrażenia, może jakieś odkrycia.


grudnia 28, 2008 - niedziela

Diane Arbus

Wczoraj czytałam o życiu Diane Arbus i odkryłam na nowo jej zdjęcia. Wciąż oglądam jej zdjęcia, nawet gdy nie oglądam. Jest mi jakaś dziwnie bliska.


grudnia 28, 2008 - niedziela

Od paru dni nie wychodzimy z domu bo jesteśmy chorzy. Ratunku!

Być może pozwalam dzieciom na wiele, ale lubię jak są czymś zajęte. Błogi to czas dla mojej duszy :) Może to nie dobra metoda wychowawcza, ale w sumie wolność jest mi bliższa niż dyscyplina.


grudnia 27, 2008 - sobota

zostaw komentarz...

Czy anonimowe komentarze są lepsze niż takie twarzą w twarz?


grudnia 27, 2008 - sobota

chory dom

Gdy jako dziecko miewałam gorączkę zaczynałam widzieć inaczej. Wszystko zaczynało się oddalać i lekko wykrzywiać jak w szerokokątnym obiektywie. Nawet to lubiłam. Chorowanie to zawsze była jakaś odmiana - można było poczytać książkę, poleżeć, poleniuchować. Nawet to lubiłam Teraz mimo że ledwo żyję, muszę być dalej na pełnych obrotach jako mama dwójki dzieci. No i na dodatek jedno z nich też jest chore.


grudnia 23, 2008 - wtorek

karmienie piersią i ryby mają głos


Prawdopodobnie nie karmię od przedwczoraj. Karmiłam Polę rok i prawie 3 miesiące. Matka karmiąca to postać bardzo zdominowana przez tą funkcję. Właściwie większość decyzji jest podyktowana przez potrzeby dziecka. No i ogromny wysiłek organizmu. Niewiele można na to poradzić. Taki czas, takie zadanie - jedyne w swoim czasie. Leżąc w wannie myślałam o krowach. One nie mają końca karmienia, ani nawet przerwy. Muszą przecież wykarmić kawał populacji ludzkiej. Mleczko do kawy, naleśniki, twarożek, jogurt, śmietana, ciasteczka, lody... Tylko że one nie mają wyboru. To my decydujemy o ich losie. Też o losie wielu innych zwierząt. Niełatwo mają konie, kurczaki, świnie... i karpie też. Tydzień temu przeczytałam ulotkę o cierpieniu karpi - jak źle są traktowane i jak bardzo je boli ten ścisk i wiele godzin bez wody. Wczoraj odbyła się akcja w centrum Warszawy na rzecz cierpiących karpi. No i mówiły o tym główne wiadomości na TVP1 o 19:30!


grudnia 21, 2008 - niedziela

życie i sztuka razem

Tydzień temu filmowałam noc tańca , na którym prezentowano najnowsze osiągnięcia na scenie tańca nowoczesnego. Jeden ze spektakli był z udziałem 4 pań, które najtrafniej wydaje mi się określić można słowem kura domowa. Rekwizytami były m.in. kibel, wózek sklepowy, pranie i sznury do jego wieszania, telefon - często jeden z niewielu możliwości kontaktu ze światem zewnętrznym dla takiej pani domu, oraz wielka zwierzęca wątroba...
Jak raźnie mi się zrobiło widząc, że nie tylko mnie to dotyka. No i jeszcze sztuka z tego niezła powstaje - to najbardziej mnie ucieszyło.

Ostatnio pożyczyła mi koleżanka książkę. Wczoraj zauważyłam że na okładce jest mop... Może przeczytam tą książkę.




grudnia 21, 2008 - niedziela

Era plastiku

Ostatnio próbuję kupować rzeczy bez domieszek poliestrów. Bluzki, skarpetki, buty (z tymi najtrudniej). Jest to prawie nie możliwe, ale udało mi się trochę zmniejszyć ilość plastiku przy skórze. Trzy dni temu jednak dostaliśmy kołdrę i dwie poduszki. Antyalergiczna. 100% poliestru. :/







grudnia 10, 2008 - środa

gotowanie i fotografia


Połączyły się dwie rzeczy, które ostatnio wypełniają mi życie - robię zdjęcia kuchenki na której gotuję dzieciom jedzenie. Obawiam się czy niedługo nie będę musiała wychodzić z domu.



grudnia 9, 2008 - wtorek

Pustki kontra Muminki

Dziś wreszcie wyszłam z domu bez dzieci. Przez większość drogi śpiewałam piosenki Muminków, które ostatnio wałkują moje dzieci. Poza tym z kieszeni i z torby wypadały mi kolejno - rękawiczki dzidziusia, samochody, pampers... Później było już dobrze. Pustki grały parę piosenek, więc w drodze powrotnej już śpiewałam sobie ich piosenki. Teraz niestety znów powróciły Muminki.

Archiwum bloga