Dzisiaj rano gdy kupowałam ser u mojej ulubionej pani Halinki przy Różycu, jej klientka powiadała jak jej syn, zapewne pijany, wsadził dwójkę swoich małych dzieci do samochodu po czym pojechał i roztrzaskał się o drzewo. Nic się nikomu nie stało, tylko jeden dzieciak miał zadrapane czoło. On jednak jeszcze tej samej nocy się powiesił.
Dowiedziałam się również, że pani Tereska - druga handlarka "ma coś z głową", bo sprzedała mi kurczaka za 18 złotych a sama go kupiła za 20... ale że mam się nie przejmować, bo ona i tak ma kupę forsy... Np. kiedyś rozdawała za darmo kwiaty...
Później kupowałam jabłka. Poprosiłam o 4 kortlandy. Pan się spytał ile? Kilogram? A ja na to no nie z 4 wystarczą. On na to no: No to będzie kilogram. Dostałam 7 jabłek warzących kilogram.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Archiwum bloga
-
▼
2009
(178)
- ► października (11)
-
▼
lutego
(16)
- Faceci są z lasu a kobiety z łąki
- Odużony miłością
- Odwilż
- Muzyka wróciła
- kredki
- Nici z pracy wieczorem Idę spać, chociaż teraz wol...
- coś miłego mi się przydarzyło
- O tym jak dzieci potrafią wyrowadzić człowieka z r...
- Jeszcze o zbiegach okoliczności i o dobrej zabawie.
- Nowe doświadczenia Mikołaja i zbiegi okoliczności
- przy myciu naczyń można pomyśleć
- Kolejne postanowienie - Relax foto omijac z daleka.
- idole młodego pokolenia
- Trzeba popracować nad swoją rodziną.
- Kupując na Targowej
- Rozbrajająco szczery
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz