wtorek, 30 czerwca 2009

Człowiek się przyzwyczaja

Już w kwietniu Mikołaj zaczął mi zadawać pytanie: Mamo, a kiedy będą wakacje? Pytał o to prawie codziennie. Wkurzające, ale odpowiadałam.. Jakiś tydzień temu przestał pytać, więc ja pociągnęłam odliczanie: Mikołaj, a wiesz, że jeszcze siedem dni, a potem sobota i niedziela i jeszcze dwa dni i będą wakacje?!

sobota, 27 czerwca 2009

Komputerowe kołopoty się skończą. Mam nadzieję.

Po 150-ciu próbach zainstalowania czegokolwiek na naszym komputerze, Tomek stwierdził, że trzeba się rozejrzeć za nowym, znaczy dla nas nowy. Okazało się że kupił za 230 złotych dwa razy szybszy niż ten, co mieliśmy do tej pory. Niewiarygodna ta cena.

W Wiśle dużo wody. Oby nie było powodzi..

Okazuje się, że taplanie kijkiem w rzece i rzucanie do niej kamieniami może być fascynującym zajęciem na 2 godziny...
To lato jest wyjątkowo mokre. Codziennie albo mokniemy przez deszcz albo jak dzisiaj przez rzekę.

Czy bez komputera jest inaczej?

Więcej śpię i czytam, ale też jestem bardziej nerwowa. Ostatnio parę razy wyobrażałam sobie, że rozwalam meble, łamię krzesła i wyrzucam to wszystko przez balkon. Jest to trochę niepokojące, bo nie wiem kiedy niektórzy zaczynają tak działać. Może wcześniej też sobie to tylko wyobrażają.

Zepsuł się nam komputer

Już chyba z dwa tygodnie praca stoi, już nawet nie raczkuje...

piątek, 26 czerwca 2009

Umarł Michale Jackson

Gdy wróciłam z zakupów, Tomek powiedział, że Mickel Jackson umarł. Zamurowało mnie. Jak to tak, myślałam, że on nie umrze. Tak się poczułam jakby kawałek mojej młodości umarło.

czwartek, 18 czerwca 2009

Zapach

Dostałam wczoraj całą torbę kwiatków jaśminowych z Pryszczowej Góry. Po dwóch godzinach nie wytrzymałam i wyniosłam je na balkon. Herbata za to była dobra - zielona, garść kwiatków i trochę imbiru.

wtorek, 16 czerwca 2009

W promieniu 500 metrów od domu

Obiecałam sobie że nie będę robiła zdjęć przez parę dni ale one same przychodzą, nic nie mogę na to poradzić.

poniedziałek, 15 czerwca 2009

Wykrakał

Wczoraj Mikołaj spytał mnie czy juto będzie już poniedziałek i trzeba do przedszkola. Powiedziałam że tak. On na to, że on będzie jutro smutny i będzie mocno kaszlał i będzie musiał zostać w domu.
Został w domu bo miał zaropiałe oczy i płakał że go bolą.
Teraz mówi że nudno i że jutro chce do przedszkola.

w domu

Dzieci od rana się kłóciły. Nie nastrajało mnie to pozytywnie. Teraz jakoś się uspokoili i mi też jest jakoś lepiej w głowie. Nie wiem co jest generatorem a co skutkiem. I choć zastanawiam się nad tym, nie potrafię tego stwierdzić.

Odjazd ze sprzątaniem trwa. Dzisiaj likwiduję sterty ubrań, które dostaję dla dzieci i odkładam na kupki. Podlałam taż kwiaty. Biedne, niedługo same kaktusy się tu ostaną.

Konsumujemy dużo ale co jest niezbędne?

Rano w biedronce w kolejce taki dialog usłyszałam:
- Pan stoi? Bo ja jeszcze muszę tam na chwilę.
- Stoję, a mam jakieś wyjście?
Pani, po chwili wróciła:
- Nie ma tego, wszystko już obleciałam.
- No i dobrze, mniej pani wyda pieniędzy.

niedziela, 14 czerwca 2009

Dzień w Żyrardowie

Trafiliśmy na 180 obchody rocznicy miasta, więc festynowo. Przyszło mi takie skojarzenie że małomiasteczkowość jest dziecinna a może raczej młodzieżowa. Trochę naiwna, trochę głupia i z nosem w górze.

sobota, 13 czerwca 2009

Jin jang dla mnie i dla Lolka

Marcin stwierdził, że mężczyźni działają, planują, realizują, a kobiety cieszą się codziennością.
Coś w tym jest. A ponieważ każdy przegina na swoją stronę razem mają szansę na stworzenie równowagi. Trzeba tylko pamiętać, ze żadna ze stron nie działa przeciwko drugiej, chociaż czasem to tak wygląda.

Zaczynam się niepokoić..

Dzisiaj mam jeszcze większy odjazd - posprzątałam cały pokój dzieci. Przeorganizowałam przestrzeń i znalazł się nawet garaż na rower i samochodzik. Przyczepiłam do ścian kolejne rzeczy.

Zaduma

Mikołaj ostatnio spytał się mnie: "Mamo, a Lena żyje czy nie żyje?" Lena to jego starsza koleżanka, którą kiedyś widywał często, ale ostatnio widzieli się na jego czwartych urodzinach w listopadzie.

piątek, 12 czerwca 2009

Podróże kształcą

Ostatnie dni spędziłam na całodniowych odwiedzinach u przyjaciół. To wciąga. Każdy dzień był niesamowity. I chyba dobrze to na mnie działa bo wysprzątałam dom, znaczy zamiotłam piasek i różne śmieci z podłogi, pozbierałam porozrzucane po całym domu i powciskane w różne kąty zabawki i pościerałam trochę kurzy. Przywiesiłam też fajny plakat w kiblu.

czwartek, 11 czerwca 2009

Święto

Dzisiaj przez pół dnia obserwowałam pełzające ślimaki i przetaczane pociągi. Przerywały mi dzieci i to oczywiście mnie męczyło. Wojtek nastroił steeldrum i grał chyba z 3 godziny longiem.

środa, 10 czerwca 2009

Chyba nie chce być daleko od mamy, chyba o to chodzi

Dzisiaj Mikołaj zapytał mnie czy jak będzie duży to będzie mieszkał w innym mieście. Tak jak ja i tata. Powiedziałam że jak będzie chciał. On na to że nie, że on chce tu w Warszawie. Spytałam dlaczego. Powiedział że dlatego, że jest bardzo ładna.

Nie wiem czy tak można długo pociągnąć..

Jestem jakaś nieogarnięta. Gdyby nie fakt, że Mikołaj nie idzie jutro do przedszkola, to nie wiedziałabym że jest święto. A tak wiem. Nie wiedziałam jednak jakie. Miałam w planie sprawdzić, ale Natka mi napisała ze skoro jutro jest Boże Ciało to może wpadnę poświętować do nich. Najbardziej stresowałam się że jakaś sonda uliczna mnie zapyta coś o jutrzejsze święto. Jeśli chodzi o politykę to sprawa ma się podobnie. Tragedia..

Świadomość jest droga

Dzisiaj rano byłam w supermarkecie. Obiecałam sobie że kupię wszystko najtańsze. Jajka na przykład. Podeszłam do tych jajek i już miałam w ręku: duże chyba z 12 sztuk za 4 złote.. No i oczywiście nie dałam rady. Zobaczyłam tek kurczaki w klatkach (kto był na farmie drobiu albo oglądał film "Baraka" ten zna te obrazy) i sięgnęłam po małe i drogie od kur wolno biegających...

poniedziałek, 8 czerwca 2009

Dzieci zmieniają się w ludzi a nie w komputery.

Dzisiaj rano chyba ostatni raz marzyłam o tym, żeby dzieci miały wyłącznik albo chociaż pokrętło do ściszania. Gdyby bowiem takie coś miały trzeba by je było całe życie obsługiwać, a tak same się nauczą. I nie trzeba się będzie cały czas na nich skupiać.

W dzień wszystko mnie rozprasza. No i znów zwalam na dzieci.

W dzień nic nie powinnam pisać, chyba że tylko notatki które redaguje się wieczorem. Jak przeczytałam to co napisałam o tym zegarze i sowach to od razu musiałam poprawiać, bo jakieś powtórzone zdania, pourywane myśli.
Już poprawiałam więc chyba jest w końcu zrozumiałe.

niedziela, 7 czerwca 2009

Ostatnie godziny kamienicy


Odmierza zegar zaprojektowany przez chłopca który chodzi do trzeciej klasy podstawówki.
Więcej o projektach dzieci można poczytać na www.praskaciuciubabka.pl. Jeszcze jeden został zrealizowany - sowy na kamienicy przy Okrzei. Nadmuchiwane, żeby nikomu na głowę nie spadły a na dodatek żeby mogły kiedyś odlecieć... Wcześniej były tam dwie sowy kamienne i kamienica była bardzo ładna, niestety po prasku się sypie i musieli zdjąć sowy do renowacji.

Ile to się ma lat w trzeciej klasie? Dziewięć? Dziesięć? Nie pamiętam żebym w tym wieku miała takie pomysły. Rewelacja. Jestem zachwycona tym, że ludzkość ewoluuje jako całość. Tu można dostrzec ślad sensu życia - każdy trochę popycha to wszystko na przód, każdy coś tam w całości zmienia, coś dodaje.

Dzięki Magda że mi go pokazałaś :) i sowy :)

piątek, 5 czerwca 2009

Starość

Dzisiaj wyszłam z Polą na szczepienie. Na podwórku natknęłam się na karetkę. Wyprowadzili do niej na wózku sąsiadkę - staruszkę , która mieszkała w sąsiedniej klatce na pierwszym piętrze. Sąsiedzi powiedzieli że zabierają ją do domu starców. Na ustach miała uśmiech a w oczach łzy. Pomachała do nas - do sąsiadów, jakby chciała powiedzieć muszę jechać, trzymajcie się, ja już nie wrócę. Stałam jak sparaliżowana. Jedna sąsiadka powiedziała że była u niej parę razy. Podbiegła ją ucałować. Później mówiła że jej mama albo ciotka, nie pamiętam kto przeżyła trzy dni poza domem. Chwilę później stałam w korku, a ta karetka stała przed nami. Siedziała w niej ta kobieta i jechała do swojego nowego domu. Na pewno wiedziała że już nie wróci na Targową. Widziałam ją wcześniej często jak przesiaduje na balkonie.
Kurcze jednak nie mogę się ciągle oswoić ze śmiercią. Powiedziałam Tomkowi, że chyba najlepiej jest zginąć w wypadku. Tomek powiedział że chyba tak. Dobrze że nie prowadziłam bo nic nie widziałam przez zapłakane oczy. A przecież Mikołaj nie był z nami tylko w przedszkolu i biedny zostałby sam.

czwartek, 4 czerwca 2009

Co mnie męczy?

Niezałatwione sprawy, maile na które nie odpowiedziałam, niepozmywane naczynia, nieugotowany obiad, niezmontowane filmy (a rozpoczęte), niezeskanowane negatywy, niedokończone projekty. A ponieważ lubię spokój muszę wziąć się do pracy. Ale jak to ogarnąć? Może nie wszystko na raz - to chyba jest sposób.

środa, 3 czerwca 2009

jin jang

No tak, żeby się wszystko wyrównało po zajebistym nastroju przychodzi dół. Ok. Mam jednak wrażenie, że jakoś tych dołów jest trochę więcej niż górek.

wtorek, 2 czerwca 2009

trudne pytania

No i stało się. Mikołaj zapytał mnie wczoraj tak: "Jak to się dzieje, że jak pani ma duży brzuch i tam jest dzidziuś , to jak on tam wszedł?". Niby wiadomo, że o to zapyta kiedyś, ale to tak jak z ciążą - rzadko człowiek jest na to gotowy.