sobota, 14 lutego 2009

Nowe doświadczenia Mikołaja i zbiegi okoliczności

Ktoś znajomy opowiadał mi niedawno że zna takich rodziców, którzy przed puszczeniem dziecku bajki sami ją oglądają i potem decydują - puścić czy nie.
Dzisiaj puściłam Mikołajowi Piotrusia Pana w wersji disnejowskiej - chyba dość starej. Było tam parę ładnych kobiet i wszystkie były o siebie śmiertelnie zazdrosne. Dzwoneczek namówił dzieci leśne żeby zestrzeliły Wandę która leciała do Nibylandii, Syreny próbowały Wandę utopić, a Wanda była wściekła na małą Indiankę. Chodziło oczywiście o Piotrusia Pana, a ten nic nie zauważał i żadnej z nich nie traktował poważnie. Każda miała swoje 5 minut, ale on zapominał o nich gdy tylko coś ciekawego zaczynało się dziać. Mikołaj raczej tego nie skumał, ale był naprawdę przerażony gdy krokodyl chciał zjeść Kapitana Haka. Wrzeszczał i piszczał przez parę minut. I do wieczora powtarzał parę razy, że bał się tego krokodyla. Myślę że gdybym wcześniej obejrzała tą bajkę, to też bym mu puściła. Chyba zresztą nie znam bajki, której bym mu nie puściła.
Później byliśmy w sklepie obuwniczym i Tomek wybierał buty. Przy półkach z butami dla dzieci stał duży telewizor i leciały bajki. Akurat było to "Piotruś Pan" chociaż w innej wersji.

Brak komentarzy: