Słuchałam sobie wczoraj Antyradio, a tu o karpiach biednych. I jakaś pani w studio mówi, że ona to jest w porządku, bo martwego kupiła, tak jak mięso w mięsnym, już gotowe do przetworzenia na patelni. Nie męczy zwierząt, bo nie przynosi w reklamówce żywej świnki przecież, ani żywej krówki do domu i tak samo powinno się robić z karpiami. No ciekawe, że taka pani, która tak się martwi losem zwierząt, nie natknęła się na żaden reportaż z rzeźni. Jak to zwierzęta po parę dni w strasznych warunkach czekają na śmierć. I one dobrze wiedzą na co czekają.
Jem mięso i jak powiedział Miłek, obciążam tym swoją karmę. Nie mogę przez to wzbić się na inne poziomy świadomości. Obciążenie czuję od dawna, ale jednak głód jest silniejszy i żadne warzywa nie potrafią go zabić.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz