Obejrzałam dzisiaj teatr na tvp1: "Od czasu do czasu". Chyba był o tym jak jakość życia wpływa na to co się z nami dzieje, taka karma, wszystko może jakoś zaowocować. Bardzo mi się podobał. Lubię jak mi się coś podoba - mózg wytwarza więcej endorfin. Można mu zarzucić lekką naiwność może.. Ale zupełnie mi to nie przeszkadza. Chyba zawsze byłam trochę infantylna.. Dawno temu byłam na warsztatach ekologicznych w Bieszczadach - spanie w namiocie późną jesienią, całe dnie w lesie, tropienie wilków... Przy ognisku wieczorem prowadzący zadali nam takie zadanie - żeby się z czymś pożegnać, z czymś co jest związane z środowiskiem i co jest było dla nas ważne i siedzi w nas ciągle, a co już nie istnieje. Były naprawdę poważne wyznania. Ktoś żegnał się z czystym powietrzem, ktoś z lasami tropikalnymi, ktoś po wizycie w kopalni w Bogatyni żegnał się z ziemią. A ja kurcze pożegnałam się ze swoimi ogródkami przy domowymi na miejscu których wybudowali osiedle...
To dziwne ale do tej pory mam problem żeby się zalogować, conajmniej trzy podejścia, zanim zgadnę dobrą kombinacje tych haseł... Postanowiłam trochę się na tym skupić i następnym razem logować się bez pomyłek. Jest to praktyczne, bo np. do hospitality club nie mogę się zalogować przez 10 minut - jest to czysta strata czasu...
Choroba mija więc czas na noworoczne postanowienia. Ostatnio ściągnęłam z szafy książkę o malarstwie nowoczesnym. Postanawiam poznać wszystkich malarzy z tej książki. Mam nadzieje na ciekawe wrażenia, może jakieś odkrycia.
Od paru dni nie wychodzimy z domu bo jesteśmy chorzy. Ratunku!
Być może pozwalam dzieciom na wiele, ale lubię jak są czymś zajęte. Błogi to czas dla mojej duszy :) Może to nie dobra metoda wychowawcza, ale w sumie wolność jest mi bliższa niż dyscyplina.
Gdy jako dziecko miewałam gorączkę zaczynałam widzieć inaczej. Wszystko zaczynało się oddalać i lekko wykrzywiać jak w szerokokątnym obiektywie. Nawet to lubiłam. Chorowanie to zawsze była jakaś odmiana - można było poczytać książkę, poleżeć, poleniuchować. Nawet to lubiłam Teraz mimo że ledwo żyję, muszę być dalej na pełnych obrotach jako mama dwójki dzieci. No i na dodatek jedno z nich też jest chore.
Prawdopodobnie nie karmię od przedwczoraj. Karmiłam Polę rok i prawie 3 miesiące. Matka karmiąca to postać bardzo zdominowana przez tą funkcję. Właściwie większość decyzji jest podyktowana przez potrzeby dziecka. No i ogromny wysiłek organizmu. Niewiele można na to poradzić. Taki czas, takie zadanie - jedyne w swoim czasie. Leżąc w wannie myślałam o krowach. One nie mają końca karmienia, ani nawet przerwy. Muszą przecież wykarmić kawał populacji ludzkiej. Mleczko do kawy, naleśniki, twarożek, jogurt, śmietana, ciasteczka, lody... Tylko że one nie mają wyboru. To my decydujemy o ich losie. Też o losie wielu innych zwierząt. Niełatwo mają konie, kurczaki, świnie... i karpie też. Tydzień temu przeczytałam ulotkę o cierpieniu karpi - jak źle są traktowane i jak bardzo je boli ten ścisk i wiele godzin bez wody. Wczoraj odbyła się akcja w centrum Warszawy na rzecz cierpiących karpi. No i mówiły o tym główne wiadomości na TVP1 o 19:30!
grudnia 21, 2008 - niedziela
życie i sztuka razem
Tydzień temu filmowałam noc tańca , na którym prezentowano najnowsze osiągnięcia na scenie tańca nowoczesnego. Jeden ze spektakli był z udziałem 4 pań, które najtrafniej wydaje mi się określić można słowem kura domowa. Rekwizytami były m.in. kibel, wózek sklepowy, pranie i sznury do jego wieszania, telefon - często jeden z niewielu możliwości kontaktu ze światem zewnętrznym dla takiej pani domu, oraz wielka zwierzęca wątroba... Jak raźnie mi się zrobiło widząc, że nie tylko mnie to dotyka. No i jeszcze sztuka z tego niezła powstaje - to najbardziej mnie ucieszyło.
Ostatnio pożyczyła mi koleżanka książkę. Wczoraj zauważyłam że na okładce jest mop... Może przeczytam tą książkę.
Ostatnio próbuję kupować rzeczy bez domieszek poliestrów. Bluzki, skarpetki, buty (z tymi najtrudniej). Jest to prawie nie możliwe, ale udało mi się trochę zmniejszyć ilość plastiku przy skórze. Trzy dni temu jednak dostaliśmy kołdrę i dwie poduszki. Antyalergiczna. 100% poliestru. :/
Połączyły się dwie rzeczy, które ostatnio wypełniają mi życie - robię zdjęcia kuchenki na której gotuję dzieciom jedzenie. Obawiam się czy niedługo nie będę musiała wychodzić z domu.
Dziś wreszcie wyszłam z domu bez dzieci. Przez większość drogi śpiewałam piosenki Muminków, które ostatnio wałkują moje dzieci. Poza tym z kieszeni i z torby wypadały mi kolejno - rękawiczki dzidziusia, samochody, pampers... Później było już dobrze. Pustki grały parę piosenek, więc w drodze powrotnej już śpiewałam sobie ich piosenki. Teraz niestety znów powróciły Muminki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz