Poniedziałek w naszej kamienicy, jak się okazało, też był pełen zdarzeń. Właściwie to tym razem jedno ale wielkie. Paliło się mieszkanie mojej sąsiadki Ali. Ponieważ Ali nie było, jej stado kotów prawie się zaczadziło. Teraz cztery z nich są na obserwacji, być może pod kroplówką, a Ala w mieszkaniu na wpół spalonym, na wpół zalanym, bez ogrzewania i z wybitą przez strażaków szybą. Cały dzień chodziłam jak sparaliżowana i dopiero wieczorem udało mi się pójść do niej z jakimś wsparciem. Powiedziała, że tylko jedna osoba do niej zajrzała oprócz mnie. Ludzie nie lubią kotów, bo one chodzą po samochodach i robią dużo smrodu. Szczególnie w lecie bywa ciężko. Większość sąsiadów uważa ją za niewygodnego dziwaka. Może wydaje im się, że ona się zamienia w kota. Może nawet by chciała to zrobić, bo chyba woli zwierzęta od ludzi.
Nie mam pomysłu, gdzie można znaleźć szklarza, który wstawi jej szybę charytatywnie. Cały czas mam nadzieję, że sąsiedzi się jednak zlitują i zrobią zrzutę na okno.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Archiwum bloga
-
▼
2009
(178)
-
▼
listopada
(18)
- Andrzejki w przedszkolu
- Powikłania po grypie..
- Pediatra w przychodni
- Eksperyment nocnikowy pod znakiem zapytania.
- Bank na całe życie.
- Zmiana fryzurki
- Ala od kotów.
- Niedzielny poranek na Targowej. Widok z trzeciego ...
- Już w grudniu Libera będzie w Zachęcie
- Jest nadzieja
- Uległam. A może poległam.
- Eksperyment nocnikowy. C. d.
- Przyszła Tosia
- Miasto jest sztuczne.
- Nowy gatunek w naszym domu.
- Jest postęp malutki
- Zapalenie ucha
- Odkryłam cudowny lek...
- ► października (11)
-
▼
listopada
(18)
5 komentarzy:
A ile coś takiego kosztuje?
Ty i co z Alą?
Nie zastałam jej dzisiaj. Szyby brak. Problem jest skomplikowany. Ala nie ogarnia paru spraw, które powinno się ogarniać, chcąc mieszkać w społeczności. Nikt się teraz nie zastanawia skąd się to u niej wzięło, ona jest po prostu uciążliwa i to się tu liczy. Rozmawiałam dzisiaj z sąsiadem. Jest parę teorii na temat pożaru. W większości upatruje się winy Ali, a to już jest stwarzanie zagrożenia innym.. Martwię się ale właściwie nic nie robię. :(
Cholera.. Jak można jej pomóc?
Trzeba by się nią zająć ale do tego trzeba czasu i chęci albo pieniędzy, żeby kupić czas innych - jakiś dobrych terapeutów. Sąsiad mówił, że on się leczy, ale ja już nie wierzę w takie leczenie z doskoku.
Prześlij komentarz