czwartek, 6 listopada 2008

jesienna

W tamtym roku jesienna deprecha ominęła mnie zupełnie. Widocznie urodzenie Poli 30 września dało m kopa na całą zimę. Teraz za to dopada mnie z siłą wielką. Póki co nie poddaję się. Kupiłam sobie czekoladę, wchodzę do gorącej wody i otwieram wino. No i pracuję nad stroną.

Brak komentarzy: