niedziela, 27 czerwca 2010

Zieleń uspokaja.

Okazuje się , że nawet na sprzątaniu nie można się przy dzieciach skupić. Co chwile coś chcą - mamo, a co tu jest napisane; mamo, a gdzie jest mój zygzak; mamo, jestem głodny; mamo, a Mikołaj mówi że nie można, a ja tak chcę; mamo, a Pola rysuje po stole; mamo, chce się przytulić.. W końcu o 18, po tym jak Pola ugryzła Mikołaja prawie do krwi, stwierdziłam, że nie wytrzymam dłużej w domu i zabrałam dzieci do parku. I to było cudowne, nagle, jak kupiłam im loda, to się uciszyły na 15 minut. Pola znalazła wielki patyk, złapała go jak pistolet i spytał: mamo, kogo mam zastrzelić? Powiedziałam, że komary. No więc miała dużo roboty.

Brak komentarzy: