niedziela, 27 grudnia 2009

Święta ok.

Zawsze narzekałam na święta. Nic oryginalnego. Wszyscy albo kochają święta albo ich nie znoszą. Ja zawsze uważałam święta za męczarnie, przymusowe siedzenie w domu, jedzenie nadmierne, ospałość pomieszaną ze sztucznością i udawaniem oraz napiętymi nerwami. Od paru lat jednak naprawdę lubię ten okres. Po pierwsze światełka ożywiają szarą o tej porze roku Polskę, nieco zmniejszając przygnębienie. Po drugie przymusowe siedzenie w domu sprzyja wypływaniu brudów, co z kolei sprzyja praniu i sprzątaniu.. Oczywiście nie mówię o posadzce.

piątek, 25 grudnia 2009

Karpie i inne zwierzęta

Słuchałam sobie wczoraj Antyradio, a tu o karpiach biednych. I jakaś pani w studio mówi, że ona to jest w porządku, bo martwego kupiła, tak jak mięso w mięsnym, już gotowe do przetworzenia na patelni. Nie męczy zwierząt, bo nie przynosi w reklamówce żywej świnki przecież, ani żywej krówki do domu i tak samo powinno się robić z karpiami. No ciekawe, że taka pani, która tak się martwi losem zwierząt, nie natknęła się na żaden reportaż z rzeźni. Jak to zwierzęta po parę dni w strasznych warunkach czekają na śmierć. I one dobrze wiedzą na co czekają.
Jem mięso i jak powiedział Miłek, obciążam tym swoją karmę. Nie mogę przez to wzbić się na inne poziomy świadomości. Obciążenie czuję od dawna, ale jednak głód jest silniejszy i żadne warzywa nie potrafią go zabić.

niedziela, 20 grudnia 2009

To też dotarło, ale tylko wkurzyło. Lepiej, żeby w ogóle nie dotarło.

Niedawno wzięłam udział w konkursie w którym można było wygrać bilety na koncert off festiwalu, który był 17 grudnia. No i o dziwo wygrałam, tylko że kurier przyniósł mi je w dzień koncertu o 21:30 (swoją drogą długo pracują). Inną sprawą jest to, że ten list otworzyłam dopiero na drugi dzień, bo akurat kładłam dzieci spać jak przyszedł ten kurier. Nawet jak bym nie mogła to przecież bym komuś dała, cholera. To chyba pierwsza taka wygrana moja..

Dotarło.

Ale numer. Rzadko odpalam naszą klasę, ale dzisiaj dostałam wiadomość, no i przy okazji spojrzałam na swój profil, znaczy nie w lustrze, a na stronie naszej klasy. I co widzę? Mnóstwo życzeń urodzinowych, a urodziny miałam we wrześniu.. Chciałam zatem z opóźnieniem podziękować:
Marysi - za tak dużo szczęścia, Monice - za całe serce, mojemu kuzynowi, Krzyśkowi - za zdrowie (skoro mam żyć sto lat, to będzie mi potrzebne), Gołębiowi - za wszystko, Rafałowi za cyfrowe kwiatki na dzień kobiet i przy okazji za przypomnienie że jestem kobietą.
Jestem wzruszona.

piątek, 11 grudnia 2009

Śmierć

Mikołaj zbudował z klocków jakiegoś robota-potwora i powiedział, że on zabija złych ludzi. Spytałam skąd on wie, że ktoś jest zły czy dobry? Powiedział, że normalnie, podchodzi i pyta czy jesteś zły czy dobry. Jak zły to zabija, jak dobry to nie. Powiedziałam, żeby uważał z tym zabijaniem, bo jak ktoś nie żyje to już na zawsze i trzeba go zakopać w ziemi. Bardzo się zdziwił z tym zakopywaniem. Spytałam czy widzi, żeby nieżywi ludzie leżeli tacy nieżywi? Nie mógł zrozumieć, po co do ziemi. Powiedziałam, że po to, żeby urosła na nim trawa. I że wszyscy tak mamy, trochę żyjemy a potem umieramy. Zerżnęłam z tą trawą z "Króla lwa".

Garapa

Cały czas chodzi mi po głowie ten film. Faceci w tych rodzinach byli zupełnie bezradni. Jeden to alkoholik - świr, drugi przez większość czasu siedzi na ganku ze smutną miną i czeka na deszcz, bo wszystko mu usycha, trzeci jakoś też się nie ogarnia, chociaż ma jedenaścioro dzieci, więc coś tam ogarnia.. Mówi że to dopust boży, te dzieci. Tomek powiedział że ewolucja eliminuje słabsze geny, te które sobie nie potrafią poradzić. No ale ewolucja doprowadziła też do rozrostu mózgu, kultury, humanizmu, no i jakoś nie potrafię dojść do siebie jak widzę te głodne dzieci. Bo ciągle niestety je widzę. Film się skończył i wszyscy wreszcie mogliśmy przestać oglądać tą straszną historię. Jeszcze pewnie parę dni posiedzi to w mojej głowie, ale oni tak chyba już będą mieli codziennie. Od rana do wieczora. Nie wiem jak oni to znoszą, chyba są jednak silni.

środa, 9 grudnia 2009

Garapa

Dzisiaj widziałam najsmutniejszą rzecz w życiu. Nie była to rzecz, tylko głodne brazylijskie dzieci karmione głównie wodą z cukrem. Widziałam to na filmie pt. Garapa. Garapa to właśnie woda z cukrem, która nie pozwala im umrzeć z głodu. Nie posiada jednak żadnych wartości odżywczych. Niestety jest to film dokumentalny.
Problem jest skomplikowany, ich rodzice niezaradni totalnie. Właściwie to można się na nich wkurzać, że nic z tym nie potrafią zrobić. Dostają trochę od państwa, ale nie wystarcza im to. Sami nie potrafią więcej zdobyć. Trzeba by ich chyba jeszcze raz, inaczej wychować. Albo jakoś zmobilizować, edukować. Cholera wie. Państwo daje im cukier i trochę jedzenia, żeby nie umarli. Są chronicznie niedożywieni, ale nie umierają od razu. Widok tych dzieci to jeden wielki smutek.

czwartek, 3 grudnia 2009

Brudne marchewki poproszę.

Spytałam się dzisiaj w zieleniaku czy są brudne marchewki, bo ciocia koleżanki pracowała w wytwórni warzyw i mówiła, że warzywa myje się domestosem. Pan zieleniakowy potwierdził te doniesienia, z tym że powiedział że myje się je jakąś chemią , której nazwy nie zapamiętałam ale miała coś wspólnego ze stacjami paliw. Czasem jednak mogą być myte w maszynach z obracającymi się szczotkami i wtedy wodą. Powiedział, że na giełdzie są brudne warzywa, ale nie bierze ich, bo nie schodzą.

Znudziło mi się

Po miesiącu chodzenia za Polą z nocnikiem, prania zasikanych i zasranych majtek, rajtuzek i spodni, nie widząc żadnej współpracy z jej strony, wymiękam i zakładam pieluchę. A kolega mówił mi, że jego córka, która jest w tym samym wieku co Pola, dwa tygodnie się odzwyczajała od pieluch w żłobku.. Może jednak Pola nie będzie geniuszem..